Najlepiej na tym wszystkim wyszedł Manchester City - środa z Premier League
Środa w Premier League już za nami. Debiut Thomasa Tuchela w roli szkoleniowca Chelsea, wygrana Burnley z Aston Villą. Show skradło jednak spotkanie na Old Trafford, które podopieczni Ole Gunnara Solskjaera dosyć wstydliwie przegrali z ostatnim w tabeli Sheffield United. Zapraszamy do czytania tego, co działo się na angielskich boiskach.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Kiedy ludzie zaczynają nakładać na twój zespół niepotrzebną presję w związku z możliwością zdobycia mistrzostwa Anglii, więc taktycznie przyjmujesz u siebie w cymbał od najgorszego zespołu w lidze.
— Michał Kołkowski (@michukolek) January 27, 2021
Ole Gunnar Solskjaer? Trenerski mag. #MUNSHU pic.twitter.com/pQfE8qLuIt
Manchester United 1:2 Sheffield United (Maguire 64' - Bryan 23', Burke 74')
Imponowali formą, a w szczególności osiąganymi wynikami, które ostatecznie zaprowadziły ich na szczyt tabeli. Na Old Trafford gościli najgorszą drużynę trwającego sezonu, czyli Sheffield United dowodzone przez Chrisa Wildera. Spotkania z takimi rywalami zespół Ole Gunnara Solskjaera powinien wygrywać bez komplikacji, ale wcale tak łatwo nie było, było wręcz tragicznie Trochę byliśmy zdziwieni, wręcz zszokowani rezultatem po pierwszej odsłonie, która zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem "Szabli". W 23. minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał John Fleck, a najwyżej wyskoczył 24-letni Kean Bryan i głową pokonał Davida De Geę. Hiszpański golkiper wyglądał na zaskoczonego takim stanem rzeczy, choć w zasadzie on przede wszystkim powinien zachować się lepiej przy tym stałym fragmencie gry.
Jeszcze większego szoku doznaliśmy w drugiej odsłonie... Manchester United zdołał doprowadzić do remisu z Sheffield United za sprawą Harry'ego Maguire'a, tyle że w 74. minucie oberwali po raz drugi. Nie było łatwo opisywać to, co działo się wówczas w polu karnym gospodarzy. Jeden wielki Pinball, nie da się tego inaczej opisać. Piłka odbijała się od kolejnych zawodników, a zaczęło się od krótkiego podania strzelca wyrównującego trafienia dla Manchesteru do swojego bramkarza. Ten wybił ją gdzie się dało, czyli na teoretycznie puste skrzydło. Skończyło się tak, że "Szable" wygrały z "Czerwonym Diabłami" golem po rykoszecie w wykonaniu Olivera Burke'a. Trzecia wygrana Sheffield United w tym sezonie, a pierwsza porażka od dawien dawna Manchesteru United, dokładnie od 7 listopada. Czy mamy jakieś usprawiedliwienie? Chyba żadnego.
Śmierć, podatki i david de gea z wylewem na drugim metrze
— Daniel (@elodanielo320) January 27, 2021
Chelsea 0:0 Wolves
Kilka dni temu z funkcji głównego szkoleniowca Chelsea został zwolniony Frank Lampard, a jego miejsce lada chwila zajął Thomas Tuchel, który zadebiutował jako nowy menedżer w ligowej rywalizacji z Wolves. Nikt po tak krótkim okresie pracy z drużyną nie oczekiwał, że gra Londyńczyków ulegnie zmianie w mgnieniu oka. Zobaczyliśmy zespół długo utrzymujący się przy futbolówce, wymieniający niezliczoną liczbę podań. Generalnie mogło się to podobać, ale koniec końców znacząca przewaga "The Blues" nie przełożyła się na bramki w pierwszej odsłonie. Bez wątpienia największy plus trzeba było postawić przy nazwisku Havertz, który w pierwszym Thomasa Tuchela spisywał się tak, jak chyba każdy fan drużyny z Londynu oczekiwał. Odważnie, aktywnie hasał po murawie na Stamford Bridge. W drugiej połowie przewaga gospodarzy nadal nie podlegała dyskusji. Więcej konkretnych, dogodnych sytuacji stworzyła Chelsea, tyle że szwankowała przede wszystkim finalizacja tych ataków na bramkę Rui Patricio.
Nie udało się zgarnąć trzech punktów w debiucie trenerskim na Stamforde Bridge Tuchelowi, ale gra wyglądała lepiej niż ostatnio. Zabrakło skuteczności. Myślę, że są powody do optimzmu! #Chelsea #CHEWOL #kanałangielski
— Bartłomiej Jędrzejczak (@B_Jedrzejczak) January 27, 2021
Goście najbliżej trafienia dającego prowadzenie byli około 70. minuty, kiedy po niedokładnym podaniu Eduoarda Mendy'ego błąd próbował wykorzystać Pedro Neto, tyle że piłka po jego strzale uderzyła zaledwie w poprzeczkę. Thomas Tuchel długo zwlekał z przeprowadzeniem pierwszej zmiany. Dopiero kwadrans przed końcem na boisku pojawili się Christian Pulisic i Tammy Abraham. Czy to jednak sprawiło, że Thomas Tuchel odniósł mógł po końcowym gwizdku cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w roli szkoleniowca Chelsea? Otóż, nie. Na takowe będzie musiał poczekać przynajmniej do 31 stycznia, gdy na Stamford Bridge przyjedzie będące ostatnimi czasy na fali Burnley. Akcje były, gra w ogólnym rozrachunku mogła się podobać, ale zawiodła skuteczność. Wcześniej lepiej w jednej akcji powinien zachować się Ben Chilwell, który po podaniu Kaia Havertza wykopał piłkę wysoko nad poprzeczkę. Swoich sił próbowali też Mateo Kovacić i Callum Hudson-Odoi, lecz strzały obu nie zmusiły Rui Patricio do wyciągania futbolówki z siatki.
#CHE 0:0 #WOL
— Oskar Śmiechowicz (@OSmiechowicz) January 27, 2021
Mecz do końca pierwszej połowy był pod dyktando The Blues. Wilki z Molineux zawitały pod bramkę Mendyego 2 może 3 razy.
Bardzo aktywny Hudson-Odoi i Kai Havertz.
Wyczekujemy drugiej połowy!#CHEWOL #PremierLeague
Burnley 3:2 Aston Villa (Mee 52', McNeil 76', Wood 79' - Watkins 14', Grealish 68')
Ekipa Seana Dyche'a podchodziła do starcia z Aston Villą po ograniu Liverpoolu w minionej kolejce ligowej i zwycięstwie 0:3 z Fulham w pucharze Anglii. O 19:00 zaczęła się również rywalizacja Chelsea z Wolves, no i właśnie ten pojedynek jawił nam się jako jeden z hitów dzisiejszego wieczoru. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy wynik zmieniał się tylko na Turf Moor. Goście wyszli na prowadzenie już w 14. minucie za sprawą Olliego Watkinsa. Później, już w drugiej odsłonie, do wyrównania doprowadził Ben Mee. W 68. minucie podopieczni Deana Smitha znów objęli prowadzenie, którym nie zdążyli się zbyt długo nacieszyć, ponieważ w kolejnych minutach dwa szybkie ciosy oddali gracze "The Clarets", a dokładniej Dwight McNeil i Chris Wood. O ile jeszcze tydzień znajdowali się blisko strefy spadkowej, o tyle teraz, pomimo piętnastej pozycji w tabeli, punktowo znajdowali się z dala od niej. Kto by pomyślał, że wszystko potoczy się tak dobrze w zaledwie siedem dni. Pierw zgarnięcie pełnej puli na Anfield, później awans do kolejnej rundy w Pucharze Anglii i wreszcie dzisiejszy triumf na własnym stadionie z Aston Villą.
Wielki Ben Mee, wielki Chris Wood, wielkie Burnley Seana Dyche'a. Uwielbiam.
— mtwsn (@mtwsn) January 27, 2021
Dwa starcia o 19:00, kolejna para o 21:15, a piąty środowy mecz na szczycie angielskiej piłki zaczął się o 20:30. Naprzeciw siebie stanęły drużyny, które sąsiadują ze sobą w tabeli. Różnica polegała jednak na tym, że Brighton miało pięć oczek przewagi nad znajdującym się w czerwonej strefie Fulham. Ewentualna wygrana "The Cottagers" pozwoliłaby zbliżyć się na dwa punkty do ekipy Grahama Pottera, dałoby więcej nadziei na utrzymanie. Koniec końców bramek na Amex Stadium nie zobaczyliśmy, Jakuba Modera wchodzącego na murawę również. Polak przesiedział całe spotkanie na ławce rezerwowych, więc na debiut będzie musiał jeszcze trochę poczekać. Miejmy nadzieje, że były gracz Lecha Poznań dostanie niebawem swoje minuty w Premier League.
Witam prosze mi dać tego Modera
— Leszek Milewski (@leszekmilewski) January 27, 2021
Daj Modera człowieku
Poproszę Graham Potter ten Moder
Everton 1:1 Leicester (Rodriguez 30' - Tielemans 67')
W środowy wieczór na Goodison Park z miejscowymi zmierzyli się podopieczni Brendana Rodgersa, którzy stali dziś przed szansą umocnienia się w pierwszej trójce tabeli Premier League, a przy sprzyjających okolicznościach mogli nawet usiąść na fotelu lidera. Ekipa Carlo Ancelottiego przed dzisiejszą rywalizacją piastowała dopiero siódmą lokatę, za to "The Toffees" mają w zanadrzu jeszcze dwa zaległe spotkania, więc tylko od nich zależało, czy zdołają podpiąć się do walki o najwyższe cele w aktualnym sezonie. "Lisy" ostatnią porażkę poniosły ponad miesiąc temu, a wówczas lepsi od zespołu z Leicester okazali się właśnie piłkarze Brendana Rodgersa. Od początku dłużej przy futbolówce utrzymywali się goście. Chwilę przed upływem kwadransa gry groźny strzał na bramkę Jordana Pickforda oddał James Maddison, wówczas futbolówka przeleciała tuż nad poprzeczką. Gdyby tylko nieco lepiej przycelował, mielibyśmy naprawdę ładną bramkę.
Pan James Rodriguez. Prawa noga znacznie gorsza, ale jednak coś tam potrafi 😉 #EVELEI
— Darek Kosiński (@DarekKosinski) January 27, 2021
Piętnaście minut później wynik meczu na Goodison Park otworzyli podopieczni Carlo Ancelottiego. James Rodriguez próbował dośrodkowywać do znajdującego się w polu karnym Dominica Calverta-Lewina, tam piłkę nieudolnie próbował wybijać Fofana. Skończyło się w ten sposób, że futbolówka ponownie znalazła się pod nogami Kolumbijczyka, który zszedł na prawą nogę i uderzył tą samą nogą uderzył perfekcyjnie przy słupku. Kasper Schmeichel tylko odprowadzał piłkę odbijającą się od słupka. W kolejnej części gry większe zagrożenie pod bramką rywala siali gracze Brendana Rodgersa, co w 67. minucie udało się udokumentować golem na 1:1. W środek bramki z dystansu przymierzył Youri Tielemans. Wydawało się, że Jordan Pickford zdoła obronić uderzenie Belga, ale tak się nie stało i już do ostatniego gwizdka nie zmienił się wynik rywalizacji na Goodison Park.
Zdecydowanie lepszym widowiskiem jest Everton z Leicester City. Czerwone Diabły chyba zachłysnęły się The Reds #kanałangielski #jejwysokość
— DamianFootball (@Damian76424480) January 27, 2021