Panie Mourinho, co dalej? Fabiański w Top 4. City dalej wygrywa - niedziela z Premier League
Za nami niedziela w Premier League. Tottenham przegrywa kolejny ligowy pojedynek, za to West Ham z Łukaszem Fabiańskim umacnia się w czołówce ligi. Skromne zwycięstwo Manchesteru City nad Arsenalem i wygrana "Czerwonych Diabłów" z Newcastle, dzięki czemu podopieczni Ole Gunnara Solskjaera pozostają na drugim miejscu. Zapraszamy do czytania.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
The Band Has Arrived🤩🔥🤫 pic.twitter.com/gAqA6BL5UI
— Declan Rice (@_DeclanRice) February 21, 2021
West Ham 2:1 Tottenham (Antonio 5', Lingard 47' - Lucas 64')
Podopieczni Jose Mourinho nie mają ostatnimi czasy najlepszej passy, o czym najlepiej świadczyła zaledwie jedna ligowa wygrana w ostatnich pięciu kolejkach. Za to odmienne nastroje panują u lokalnego rywala, który od jakiegoś czasu dzielnie trzyma się w czołówce ligi. Bramki "Młotów" standardowo pilnował Łukasz Fabiański, a jego koledzy już w 5. minucie otworzyli wynik derbowej rywalizacji.
Michail Antonio trącił futbolówkę nadlatującą z prawego skrzydła, ta odbiła się od lekko zdezorientowanego Hugo Llorisa, po czym 30-letni Anglik wpakował ją do siatki. Tottenham atakował, przynajmniej próbował, ale zwykle natrafiał na mur złożony z defensywy i Łukasza Fabiańskiego, którzy nie pozwalali na zbyt wiele drużynie Jose Mourinho. Wyższe posiadanie futbolówki gości, niby więcej sytuacji, lecz na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem schodził West Ham.
Coś czuję, że do końca sezonu eskcytująca będzie walka o Ligę Mistrzów. West Ham kolejny raz potwierdza swoją kandydaturę. #kanalangielski
— Mateusz Bański (@mati__banski) February 21, 2021
Słowa mobilizujące do lepszej gry po przerwie nie zadziałały od razu, ponieważ chwilę po wznowieniu gry Tottenham przegrywał już 2:0. Autorem drugiego trafienia dla "Młotów" był Jesse Lingard, który po dość długim rajdzie z piłką przy nodze uderzył na dalszy słupek. Wypożyczony z Manchesteru United zawodnik zdobywa swoją trzecią bramkę w barwach West-Hamu. Tottenham cisnął, praktycznie do ostatnich sekund obserwowaliśmy napór gości pod bramką Łukasza Fabiańskiego. Dopełnić formalności udało się dopiero w 64. minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na bliższy słupek futbolówkę do siatki skierował Lucas Moura. Dotąd wzorowo skoncentrowana defensywa gospodarzy nie popełniała błędów, a w tym przypadku jakby zapomnieli o obecności Brazylijczyka w polu karnym.
Byłby to niezły wyczyn West Ham, gdyby Łukasz Fabiański miał z nimi okazję zagrać jeszcze w Lidze Mistrzów 😉😉😉 #jejwysokość ⚽⚽⚽
— Mateusz Stańczyk (@Mateo10TSW) February 21, 2021
Moment nieuwagi kosztował stratę bramki. Na boisku po przerwie pojawił się Gareth Bale, który w 80. minucie napędził sporo strachu lokalnemu rywalowi. Wówczas Harry Kane wycofał piłkę za pole karne do Walijczyka, a ten posłał armatę w kierunku prostokąta strzeżonego przez Łukasza Fabiańskiego. Gdyby przycelował odrobinę lepiej, echa po tym golu nie ucichłyby przez kilka kolejnych dni.
Niestety, ani Bale, ani jego koledzy nie byli w stanie doprowadzić nawet do remisu, co jeszcze bardziej pogrąża Tottenham, którego od pierwszej czwórki dzieli już dziewięć oczek. Oddala się nawet Liga Europy. W pierwszym akapicie pisaliśmy o czwartej porażce w pięciu kolejkach, to teraz trzeba dopisać piątą przegraną rywalizacje w sześciu minionych ligowych starciach. Natomiast na ogromne słowa pochwały zasługuje Pan Łukasz Fabiański, koledzy Pana Łukasza Fabiańskiego i Pan David Moyes. A Pan, Panie Jose Mourinho, co ma do powiedzenia?
Aston Villa 1:2 Leicester (Traore 48' - Maddison 19', Barnes 23')
O 15:05 rozpoczęło się starcie na Villa Park, w którym miejscowi podjęli drużynę Brendana Rodgersa. "Lisy" wyszły na prowadzenie w 19. minucie za sprawą Jamesa Maddisona, do którego futbolówkę dogrywał Harvey Barnes. Nie było to jednak ostatnie słowo drugiego z wymienionych graczy, ponieważ zaledwie cztery minuty później goście prowadzili dzięki niemu z Aston Villą już 0:2. Odpowiedź gospodarzy z Villa Park dostaliśmy chwilę po wznowieniu gry. Wówczas bramkę dającą nadzieje zdobył Bertrand Traore, ale ostatecznie w przebiegu drugiej odsłony nie zdołali zrobić nic więcej. Tym sposobem "Lisy" umocniły się w pierwszej czwórce ligi, a zespół Deana Smitha notuje drugi mecz z rzędu bez zwycięstwa.
Harvey Barnes asysta i gol, jest 25 minuta, ostatnio dublet z Liverpoolem. jak wchodził do składu, irytował mnie przede wszystkim wykończeniem. teraz jeden z ciekawszych piłkarzy w Anglii
— Krzysztof Cieślik (@km_cieslik) February 21, 2021
Arsenal 0:1 Manchester City (Sterling 2')
Hitem niedzieli było bez wątpienia starcie Arsenalu z Manchesterem City na Emirates Stadium. Wybornie w mecz weszli podopieczni Pepa Guardioli, którzy już od pierwszych sekund nacierali na bramkę strzeżoną przez Bernda Leno. Ultra-ofensywna gra opłaciła się, ponieważ już w 2. minucie goście wyszli prowadzenie po strzale z główki w wykonaniu Raheema Sterlinga. Anglik wzorowo wykorzystał dośrodkowanie z prawego skrzydła od Riyada Mahreza. Chwilę później 26-latek mógł podwyższyć rezultat na Emirates Stadium, jednakże dość mocno zamieszał się w polu karnym z piłką przy nodze.
Arsenal miał okazje przy strzale z dystansu Bukayo Saki, który na swoje nieszczęście trafił w będącego na pozycji spalonej Aubameyeng. Innym razem 19-letni piłkarz mógł zachować się lepiej przy jednym z kontrataków, podając dokładnie do któregoś z kolegów, np. wybiegającego wówczas między obrońców Gabończyka, który najprawdopodobniej znalazłby się wtedy w sytuacji sam na sam z golkiperem City. Mimo wszystko podopieczni Mikela Artety największe zagrożenie stwarzali właśnie w ten sposób.
Ale Manchester City ma luz.
— Jonasz Zasowski (@jonasz_zasowski) February 21, 2021
Ja już też mam. Tu nie ma nawet jak punktu zdobyć.
W drugiej odsłonie "Obywatele" przeprowadzili kilka akcji, których koniec końców nie potrafili przekuć na drugiego gola w tym meczu. Arsenal w zasadzie bez konkretów, nie był w stanie przebić się przez szczelną defensywę rywali z Manchesteru. Pod koniec spotkania bliski podwyższenia rezultatu był Joao Cancelo, gdy znalazł się z piłką w polu karnym, lecz uderzył tylko obok bramki Bernda Leno. No i rywalizacja na Emirates Stadium zakończyła się kolejnym już zwycięstwem podopiecznych Pepa Guardioli. Do końca sezonu pozostało zaledwie trzynaście kolejek, a oni mają aż dziewięć oczek przewagi nad znajdującymi się ex-aequo na pozycji wicelidera tabeli Manchesterem United i Leicester.
Mam nadzieję, że Arteta nie będzie robił dobrej miny do złej gry i brał wyniku 0:1 za rezultat "w miarę". Różnica klas mega widoczna. Arsenal bez argumentów w ofensywie, pomysł z wrzutkami fatalnego dziś Tierneya okazał się nietrafiony. Bardzo ciężko się to oglądało #ARSMCI
— Mateusz Hawrot (@MHawrot) February 21, 2021
Manchester United 1:1 Newcastle (Rashford 30', James 57', Fernandes 75'K - Saint Maximin 36')
"Czerwone Diabły" do starcia z Newcastle przystępowały po wysokim zwycięstwie nad Realem Sociedad w Lidze Europy. Dzisiejsza ligowa rywalizacja już tak świetnie nie wyglądała, czego najlepszym dowodem była przewaga "Srok" w pierwszych minutach. Akcje gości z St James' Park brały się głównie z błędów w rozegraniu Manchesteru czy skutecznego pressingu. Jednak w 30. minucie to właśnie podopieczni Ole Gunnara Solskjaera wyszli na prowadzenie dzięki Marcusowi Rashfordowi.
Anglik dwukrotnie ograł Kraftha. Raz minął 26-letniego Szweda przy linii bocznej, po chwili zrobił to samo w polu karnym, następnie uderzył przy słupku na 1:0. Gracze Steve'a Bruce'a nie spuszczali z tonu, dążyli do wykorzystania przynajmniej jednej z nadarzających się okazji. Koniec końców do remisu doprowadzili zaledwie sześć minut po trafieniu otwierającym wynik rywalizacji na Old Trafford. Wówczas do futbolówki dopadł Allan Saint-Maximin, który huknął pod poprzeczkę.
Manchester United sprawiający, że bolą zęby to nie to, czego oczekiwałem od niedzielnego wieczoru.
— Damian Wiśniewski (@Wisniewski_D2) February 21, 2021
Pierwsza odsłona zakończyła się remisem 1:1, co najmniej podobało się zapewne sympatykom Manchesteru United. Na szczęście w 56. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po trafieniu 23-letniego Daniela Jamesa. Trochę przypadku, trochę szczęścia w całej akcji pomogło "Czerwonym Diabłom", ale najważniejsze, że futbolówka znalazła drogę do bramki. Z lewej strony pola karnego podawał Matic, piłka omsknęła jeszcze Bruno Fernandesa, po czym wylądowała pod nogami Walijczyka, który dopełnił formalności strzałem przy słupku.
Wynik nadal niebezpieczny, jeden głupi błąd, wzorowo wyprowadzony kontratak i znów mogliśmy wrócić do punktu wyjścia. Stało się jednak tak, że gracze Ole Gunnara Solskjaera w 75. minucie podwyższyli rezultat rywalizacji na 3:1. Chwilę wcześniej Joseph Willock fauluje w polu karnym Marcusa Rashforda, a ustawioną na jedenastym metrze futbolówkę do siatki kieruje Bruno Fernandes. "Czerwone Diabły" utrzymują się na drugim miejscu w tabeli.
Na plus James, który poszedł za ciosem po dobrym meczu w tygodniu i strzelił dzisiaj decydującą bramkę. Daniel to na pewno nie jest odpowiedź na nasze problemy z prawym skrzydłem, ale tacy gracze w rotacji są bardzo potrzebni.
— Raoul Duke (@Cantona_10) February 21, 2021