Leeds bez KLICHA i ŚWIETNY mecz Wolves z United! Oto niedziela z Premier League
Po hitowej sobocie nadszedł czas na ostatnie trzy spotkania trzeciej kolejki angielskiej ekstraklasy. Dzisiejsze mecze na papierze nie wyglądały może tak obiecująco, jak te wczorajsze, ale grało chociażby Leeds Mateusz Klicha, które pojechało Turf Moor, aby zmierzyć się z Burnely. Manchester United grał z kolei z reprezentacją Portugalii Wolverhampton, a naprzeciwko Tottenhamu Nuno Espirito Santo stanął beniaminek Watford.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
BURNLEY LEEDS 1:1 (61' Wood; 86' Bamford)
Po dwóch porażkach Burnley w dwóch pierwszych meczach, gospodarzom dzisiejszego starcia przyszło zmierzyć się Leeds, które także nie weszło najlepiej w obecny sezon. Srogie lanie 1:5 od Manchesteru United i remis 2:2 z Evertonem to wyniki, których Marcelo Bielsa na pewno nie oczekiwał. Idealną okazją na pierwsze zwycięstwo w sezonie dla podopiecznych „El Loco” było zatem dzisiejsze spotkanie z o wiele niżej notowanym rywalem od „Czerwonych Diabłów” i „The Toffees”. W drużynie Leeds zabrakło jednak Mateusz Klicha, który za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych poinformował o tym, że otrzymał pozytywny wynik testu na obecność wirusa Sars-CoV-2 w swoim organizmie. Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!
We are missing the passing and correct decision making of Klich in the final third today
— nigel stanley (@nigelLUFC) August 29, 2021
I can see Tyler Roberts coming on for Rodrigo again
Można się było spodziewać, że nie będzie to spotkanie z dużą ilością technicznych popisów czy niekonwencjonalnych zagrań. Mecz rozgrywał się głównie w środku pola, czemu towarzyszyła walka i dużo przepychanek. Widać było, że Burnley chciało jak najlepiej wykorzystywać kontry i to właśnie na takich atakach bazowali dzisiejsi gospodarze. Świetną sytuację w 30. minucie miał Jóhann Berg Guðmundsson, ale finezyjny strzał Islandczyka poleciał obok słupka.
Pięć minut później, po bardzo składnej akcji Leeds, po klepce Bamforda z Rodrigo Moreno, Hiszpan zagrał piękną piłkę do wbiegającego w pole karne Raphinhi, ale... ciężko stwierdzić, co zrobił Brazylijczyk. Teoretycznie miał czystą sytuację do strzału i chyba strzelał, ale jego kopnięcie było tak anemiczne, że można je było uznać za podanie. W każdym razie, zmarnował on okazję, po której powinno być 1:0 dla gości z Elland Road. W pierwszej połowie piłkarze obu ekip popełnili aż 9 fauli, a sędzia Michael Oliver pokazał w sumie 4 żółte kartki. Pomimo sześciu strzałów gości i trzech gospodarzy, żadne z tych uderzeń nie było celne. W przerwie Marcelo Bielsa musiał jakoś wpłynąć na swoich zawodników, aby w końcu zaczęli wykorzystywać przewagę nad rywalem.
Odpalajcie Burnley - Leeds jak ktoś chce pooglądać dobrą angielską piłkę z początków XXI wieku. Barnes na dropsach najpierw kładący brodę na Meslierze przy rzucie rożnym i przepychankach z Llorente, teraz prawie łamiący nogę w bezsensownym wejściu w Dallasa. #BURLEE
— Adrian Boruch (@adiczko) August 29, 2021
W 56. minucie kluczową interwencję zaliczył Pascal Struijk, bowiem gdyby nie Holender piękna prostopadła piłka doszłaby do wychodzącego na czystą pozycję Chrisa Wooda. Pięć minut później w dogodnej sytuacji znalazł się Dwight McNeil, który oddał bardzo groźny strzał z dystansu, po którym piłka wyszła na rzut rożny. James Tarkowski z łatwością wygrał główkę, jednak futbolówka odbiła się od poprzeczki. Po sporym zamieszaniu w i poza polem karnym, po centrze Matthew Lawtona do piłki dopadł Chris Wood, który jeszcze przy niezbyt udanej interwencji Mesliera zdobył bramkę otwierającą wynik meczu. Co ciekawe, był to trzydziestotysięczny gol w historii Premier League! Goście razili nieskutecznością przez cały mecz. Ale w sumie, lepiej strzelać raz celnie, niż tysiąc razy niecelnie. W 86. minucie po uderzeniu Jamiego Shackletona, Patrick Bamford przytomnie odnalazł się w polu karnym Burnely i dobił piłkę niemal na pustą bramkę, dając swojej drużynie wyrównanie.
Patrick Bamford has scored with Leeds first shot on target of the game against Burnley.
— Squawka Football (@Squawka) August 29, 2021
He made it count. 😀 https://t.co/Qt18XacYKO
TOTTENHAM WATFORD 1:0 (42' Heung-min Son)
Nuno Espirito Santo nie mógł sobie wymarzyć lepszego startu w Tottenhamie. Skromne, choć ważne zwycięstwa 1:0 nad Manchesterem City i Wolverhampton były optymistycznymi znakami przed dalszą pracą portugalskiego trenera w ekipie „Kogutów”. Tottenham jest także jedyną drużyną, która po pierwszych trzech meczach mogła mieć na swoim koncie komplet dziewięciu punków. Powodem do radości jest także powrót do regularnej gry Harry’ego Kane’a, który sam opublikował wiadomość, że zostaje w tym sezonie na Tottenham Hotspur Stadium, wykluczając tym samym transfer do Manchesteru City. Beniaminek z Watford przyjechał dzisiaj na starcie z Tottenhamem po wygranej nad Aston Villą i porażce z Brighton, mając nadzieję na sprawienie niespodzianki z o wiele silniejszym rywalem.
W Premier League została jedna drużyna która jeszcze nie straciła bramki. Tottenham Hotspur 🙂
— Poland Spurs (@SpursPoland) August 28, 2021
Tottenham od początku meczu dłużej utrzymywał się przy piłce i powoli konstruował swoje akcje. "Szerszenie" jednak mogły imponować swoim ofensywnym podejściem do dzisiejszego starcia. Goście nie bali się odważnie wchodzić w pole karne Llorisa. Ba, zmusili francuskiego golkipera do interwencji, a najgroźniej zrobiło się po uderzeniu Sarra. Daniel Bachmann także nie był dzisiaj bezrobotny. Po świetnej akcji Tangangi angielski golkiper musiał wykazać się niezłym refleksem i wybił piłkę na rzut rożny. Zaś strzał Erica Diera z rzutu wolnego nie zrobił na Bachmannie zbyt dużego wrażenia.
W 42. minucie w swoim 200. występie w Premier League, Heung-min Son dość niezdarnie dośrodkował piłkę w pole karne z rzutu wolnego, ale nikt nie zatrzymał futbolówki i wpadła ona do bramki. Jeśli ktoś pamięta gola Kevina de Bruyne w Lidze Mistrzów przeciwko PSG w zeszłym sezonie, to mniej więcej taka sama sytuacja miała miejsce w dzisiejszym meczu. Piłkarze zeszli do szatni przy wyniku 1:0 dla gospodarzy.
It's so strange seeing Tottenham top of the league. But then again Arsenal are bottom, which is a bit more reassuring.
— Paddy Power (@paddypower) August 29, 2021
Po przerwie pierwszą dobrą okazję stworzyli za to Sissoko i Sarr. Były zawodnik Tottenhamu świetnie wszedł w pole karne, a jego senegalski kolega stanął niemal oko w oko z Hugo Llorisem. Jego strzał w ostatniej chwili został jednak zablokowany przez Tangangę. Goście znów odważnie atakowali i Lloris po raz kolejny musiał interweniować, tym razem przy uderzeniu Josha Kinga. Prowadzenie "Kogutów" wisiało na włosku i z minuty na minutę zdawało się, że zaraz wypuszczą je z rąk. Po składnym ataku Sona z Kanem świetną okazję miał Dele Alli, jednak 25-latek chybił minimalnie obok słupka.
Wkraczając w ostatnie 20 minut spotkania, po rzucie wolnym Hojbjerga piłka została jeszcze odbita przez jednego z zawodników, stojących w dwuosobowym murze i po raz kolejny mógł paść gol z niczego. Bachmann tym razem był jednak na posterunku. W 84. minucie Harry Kane nie trafił w piłkę... będąc dosłownie metr od pustej bramki. Jak to się pado na Śląsku: "luftnął się z balą". Po chwili miał kolejną sytuację, jednak znowu świetnie dysponowany Bachmann znów kapitalnie interweniował. "Koguty" wygrały za to trzeci mecz z rzędu 1:0. Skuteczność i konsekwentność to w końcu jeden z kluczy do zdobycia mistrzostwa.
Tottenham Hotspurs 1 goal project saaa🔥😂😂
— ACHIMOTA SARKODIE🇬🇭™️ (@Naks_GH) August 29, 2021
WOLVERHAPMTON MANCHESTER UNITED 0:1 (80' Greenwood)
Po dwóch porażkach w dwóch pierwszych meczach Wolverhampton Bruno Lage stanął na przeciwko jednego z najpoważniejszych kandydatów do zdobycia mistrzostwa Anglii w tym sezonie. Chodzi oczywiście o Manchester United, który wzmocnił się jeszcze Cristiano Ronaldo. Swoją drogą, istnieją naprawdę duże szanse na to, iż po raz kolejny zobaczymy Ronaldo z legendarną siódemką na plecach. W ramach ciekawostki wspomnę, że Edinson Cavani, obecny posiadać tego numeru sam chce go odstąpić dla Portugalczyka. Cały Manchester wciąż żyje sensacyjnym powrotem Ronaldo na Old Trafford. Niestety, na pierwszy mecz Portugalczyka trzeba będzie poczekać na po przerwie reprezentacyjnej. Od pierwszej minuty wystąpili za to Jadon Sancho i debiutujący dzisiaj Raphaël Varane.
😅 Good to see @Cristiano could make the journey to Molineux to support @ManUtd! pic.twitter.com/7YcIMYCsta
— SPORF (@Sporf) August 29, 2021
Od początku widać było, że czeka nas świetne starcie. "Wilki" w pierwszych pięciu minutach wyprowadziło dwie groźne kontry. Najpierw w stronę bramki de Gei popędził Adama Traoré, który kapitalnie podał do wbiegającego w pole karne Raula Jimeneza, jednak strzał Meksykanina został wybroniony przez hiszpańskiego bramkarza United. Po chwili, po błędzie Freda, w sytuacji sam na sam z de Geą znalazł się wypożyczony z Barcelony Francisco Trincão. Wydawało się, że piłka wtoczy się do bramki, jednak w ostatniej chwili Aaron Wan-Bissaka wybił ją z linii bramkowej. Ataki gospodarzy następowały po sobie bardzo szybko i przed świetną szansą stanął João Moutinho, jednak Portugalczyk strzelił ponad bramką.
Manchester United był niemal niewidoczny i w 27. minucie mógł zostać ukarany. Świetną okazję, zmarnowaną jednak, miał Romain Saïss. Gracze Wolverhampton grali jak natchnieni. Bruno Fernandes strzelił bramkę, ale... ze spalonego. Pomimo nieuznanego trafienia, po pierwszej połowie zdecydowaną przewagę mieli gospodarze i Ole Gunnar Solskjær musiał w szatni przeprowadzić poważną rozmowę ze swoimi zawodnikami. Albo na szybko sprowadzić na stadion Cristiano Ronaldo... W pierwszych 45 minutach najbardziej aktywnym zawodnikiem był potężny Adama Traoré, który stanowił największe (dosłownie i w przenośni) zagrożenie dla obrońców "Czerwonych Diabłów".
Dlaczego Manchester United gra w piżamach?
— ✞Surykot✞ (@Surykot) August 29, 2021
Wolves should be about 10-0 up. But it remains 0-0. #WOLMUN
— Football Tweet ⚽ (@Football__Tweet) August 29, 2021
⚽🐺🔴
Po przerwie znów świetną okazję miał Trincão, ale kapitalny dzisiaj Raphaël Varane, który zaliczył ogólnie bardzo udany występ, w porę interweniował i zablokował dośrodkowanie Portugalczyka. Jako pierwszy w ekipie United, celny strzał oddał... Fred. Gra jedna ewidentnie nie kleiła się gościom i gospodarze wciąż byli stroną dominującą. Po chwili znów stuprocentową sytuację miał... Francisco Trincão. Po kontrze Jimeneza i Adamy wystarczyło, że Portugalczyk odda celny strzał z pierwszej piłki. David de Gea byłby bez szans, nie zdążyłby z interwencją, gdyby zawodnik "Wilków" wycelował w kierunku lewego słupka bramki Hiszpana.
W 69. minucie wydarzyło się coś niesamowitego. Po rzucie rożnym DWIE kluczowe interwencje zaliczył David de Gea. Dwa razy z okolic piątego metra próbował Romain Saïss, ale Hiszpan kapitalnie wybronił pierwszy strzał i dobitkę, będąc na ziemi. Gdyby nie on, Manchester United mógł dzisiaj wysoko przegrać... Futbol jest jednak bardzo niesprawiedliwą grą. W 80. minucie po odbiorze piłki Pogby i przetransportowaniu jej na skrzydło przez Raphaëla Varane'a, Mason Greenwood strzelił gola na 1:0 dla gości. Tyle okazji, tyle strzałów i nic. A "Diabły" raz a porządnie podchodzą pod bramkę i strzelają bramkę. Ale cóż, tak grają najlepsze ekipy na świecie, są skuteczne do bólu. Emocji było dzisiaj naprawdę dużo. Teraz czas na odpoczynek podczas przerwy reprezentacyjnej, aby naładować baterię na kolejną dawkę angielskiej piłki już 11 września.
David De Kuszczak.
— Tomasz Zieliński (@TomekZiel) August 29, 2021
Skuteczność Wolves nadaje się do programu „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Ja nie wiem, jakim cudem oni w tym sezonie nie mają jeszcze gola #WOLMUN
— Jarosław Koliński (@JareKolinski) August 29, 2021