Tottenham wzmocni środek pola Portugalczykiem?
Tottenham Hotspur to drużyna, która od kilku lat ma zdecydowanie większe zapędy niż kiedyś. Koguty nie wykazują już mentalności małego klubu, który rok rocznie kończy ligę tuż za miejscami gwarantującymi awans do Ligi Mistrzów. W ostatnich sezonach potrafili oni znajdować się nie tylko na podium, ale nawet zdobyć wicemistrzostwo. Ten sezon nie jest jednak tak kolorowy i wszystko wskazuje na to, że tendencja zwyżkowa się skończyła. Koguty wciąż mają jednak duże szanse, by zakwalifikować się do Champions League. To oczywiście Pochettino nie wystarcza i Argentyńczyk już rozgląda się za ewentualnymi wzmocnieniami na przyszły sezon. Menedżer Tottenhamu uznał, że ulepszenia najbardziej potrzebuje środkowa strefa boiska i to właśnie za pomocnikiem rozgląda się najzagorzalej. Na jednym zawiesił oko na dłużej.
Jak donosi portugalska A Bola, Mauricio Pochettino bardzo chętnie widziałby w szeregach swojej drużyny Bruno Fernandesa. Co ciekawe, Portugalczyk ma swoim kontrakcie zapisana klauzulę odstępnego i wynosi ona niebagatelne 100 milionów euro. Ktoś tam w Sportingu miał, albo niezłą fantazje podczas podpisywania z nim umowy, albo był po prostu pod wpływem bardzo silnych substancji odurzających. Nie ma się co oszukiwać, Fernandes nie jest tyle wart i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Racjonalną kwotą za niego byłoby jakieś 30 milionów euro i tyle też powinno jego obecnym pracodawcom wystarczyć, biorąc pod uwagę, że i tak zarobią na nim trzykrotnie.
Nie ma też wątpliwości, że Fernandes nie stanie się z miejsca czołowym rozgrywającym Kogutów. Ta rola przynależy bowiem do Eriksena i póki Duńczyk nie zdecyduje się odejść, nikt mu jej nie odbierze. Portugalczyk będzie jednak dobrym uzupełnieniem składu i wartościowym wzmocnieniem, które na pewno przyda się, biorąc pod uwagę ilość frontów, na których Tottenham będzie występował w przyszłym sezonie. Poza tym, Fernandes ma wciąż tylko dwadzieścia trzy lata na karku, więc nie wykluczone, że rozwinie się jeszcze bardziej. Być może Kogutom uda się go kiedyś sprzedać za jeszcze więcej, choć na te wyżej wymienione 100 baniek nigdy bym nie liczył.