Szwajcarski zastępca Wengera?
Jeszcze jakieś dwa miesiące temu byliśmy niemal przekonani, że Arsene Wenger opuści Arsenal. Kanonierzy grali dramatycznie, początek roku mieli wręcz żałosny. Mniej więcej w tamtym okresie pożegnali się z marzeniami o Lidze Mistrzów i uświadomili, że Liga Europy to są ich nowe rozgrywki w środku tygodnia. Wydawało się, że sezon ten będzie już tak wyglądał i Arsenalem, który utknie na szóstej pozycji raz na jakiś czas wygrywając, nikt nie będzie się już przejmował. Kanonierzy zaczęli jednak nagle grać skuteczny, ale też bardzo efektowny futbol, co potwierdził Aaron Ramsey w ostatnim spotkaniu z CSKA Moskwa. Te spotkania sprawiły, że pozycja francuskiego menedżera znów się wzmocniła, a o zwolnieniu go mówi się rzadziej i z mniejszym przekonaniem. Nie mniej jednak taka opcja wciąż pozostaje, a do listy potencjalnych jego następców właśnie dołączył kolejny menedżer.
Francuskie L'Equipe podaje bowiem, że grono potencjalnych, nowych szkoleniowców Arsenalu właśnie dołączono Luciena Favre'a. Szwajcar ma bowiem kontrakt z Niceą ważny tylko do końca czerwca, co oznacza, że mógłby przejąć Kanonierów już na samym początku okresu przygotowawczego, co byłoby dla zespołu bardzo korzystne. Inny kandydat, Joachim Loew, już takim komfortowy pod tym względem dla Arsenalu by nie był, bo nie dość, że trzeba byłoby czekać do zakończenia Mundialu, to jeszcze płacić za niego Niemieckiej Federacji Piłkarskiej.
Favre dołącza tym samym do zaszczytnego grona potencjalnych menedżerów, w którym już znajdują się takie tuzy piłkarskiej trenerki, jak Massimiliano Allgeri, Luis Enrique czy właśnie wyżej wymieniony Joachim Loew. Nie ma też wątpliwości, że Szwajcar jest spośród nich najmniej doświadczony,a w zasadzie to kompletnie nieobyty w wielkiej piłce. Jego największe sukcesy to dwukrotne wprowadzenie ligowych średniaków na podia mocnych lig europejskich. Raz zrobił to z Borussią Monchengladbach, a raz właśnie z Niceą. Niemniej jednak wydaje się on za słabym kandydatem, na pewno nie takim, który poprowadzi Arsenal do wielkich sukcesów, a przecież w takowe fani Kanonierów nadal wierzą.