Liverpool zapoluje na gwiazdę ligi belgijskiej
Wielokrotnie już tłumaczyłem, że Liverpool przede wszystkim powinien zająć się kupowaniem obrońców i bramkarza, aniżeli sprowadzaniem napastników i skrzydłowych. Tam jest już bowiem urodzaj, a w defensywie są jedynie dziury. Póki co, The Reds nie bardzo się mnie słuchają. Na razie sprowadzili Fabinho, który choć jest graczem defensywnym, wciąż jest pomocnikiem. Podobnie można powiedzieć o Nabym Keicie, który również dołączył do zespołu, choć jego transfer był już przesądzony dawno temu. Wszystko wskazuje też na to, że lada dzień na Anfield zjawi się Nabil Fekir. Wydawać by się mogło, że teraz wreszcie skupią się na obrońcach, ale nie, skądże. Liverpoolczycy planują kolejne wzmocnienie i w żadnym wypadku nie będzie to defensor, a skrzydłowy.
Goal.com twierdzi, że The Reds poważnie interesują się Mosesem Simonem. To nazwisko może niewiele mówić kibicom, którzy zasiadają przed telewizorem w niedziele, wtorki i środy, ale tym, którzy lubią sobie obejrzeć piłkę we czwartki, może się już z kimś kojarzyć. Simon jest bowiem zawodnikiem KAA Gent i swoje umiejętności w najlepszej jakości pokazywał właśnie w Lidze Europy. W ramach tych rozgrywek zrobił też na pewno największe wrażenie na Jurgenie Kloppie.
Szczęściem w nieszczęściu dla Liverpoolu jest fakt, że Simon jest kontuzjowany. Przez to nie pojedzie z Nigerią na Mundial, na którym jego wartość mogłaby nieźle skoczyć, gdyby oczywiście zagrał na miarę swoich możliwości. Na tę chwilę Transfermarkt wycenia go na 6 milionów euro, ale nie chce mi się wierzyć, że będzie on tyle kosztował. The Reds na pewno będą musieli wyłożyć za niego dużo więcej, myślę, że coś w okolicach 15 baniek.
Simon jest dobra opcją rezerwową dla niesłychanie groźnych skrzydłowych Liverpoolu. Mógłby śmiało zmieniać Mane czy Salaha i odciążać ich w tych mniej istotnych spotkaniach. Poza tym, mając go składzie Klopp nie musiałby się tak denerwować ewentualnym odejściem, któregoś z wyżej wymienionych zawodników. Spokojny sen za takie pieniądze? Mnie nie stać, ale na miejscu Niemca bym brał.