Liverpool dogadał się z Romą. Tranfer już na ostatniej prostej
Jeszcze rok temu był zaledwie zmiennikiem Wojciecha Szczęsnego. Co prawda było widać, że to gość, który zna się na swoim fachu, ale w zasadzie nikt, z nim samym na czele, nie przypuszczał, że w 12 miesięcy stanie się jednym z najlepszych bramkarzy na świecie. Alisson Becker był absolutnie kluczową postacią dla Giallorossich w minionym sezonie. Gdyby nie jego parady, Rzymianie dużo bardziej drżeliby o miejsce w Lidze Mistrzów. O tym, że Brazylijczykiem są zainteresowane największe kluby Starego Kontynentu mówiło się już od zimy. Szybko wykreowało się kilku faworytów, do których należał Real Madryt, Liverpool i Chelsea.
Najpierw wydawało się, że latem przeniesie się on do Madrytu. Królewscy mieli bowiem wtedy mocno przeciętny okres, w Keylor Navas nie grał tak, jak by tego od niego oczekiwano. Wobec tego, Los Blancos wypatrzyli sobie Alissona i zaczęli robić w jego stronę podchody. Niedługo potem dołączył do nich Liverpool i Chelsea. W zasadzie najbardziej zdesperowani mieli być The Reds, ponieważ oni w swoim składzie mają najsłabszego bramkarza spośród tych trzech klubów. The Blues staliby się faworytami, gdyby ich klub opuścił Thibaout Courtois. To właśnie się dzieje, Belg w przeciągu najbliższych kilkunastu godzin podpisze kontrakt z Realem Madryt, ale mimo to, nie oni mają pierwszeństwo do Alissona.
Najczujniejszy był bowiem właśnie Liverpool. The Reds jako pierwsi mieli się zgodzić na zaporową cenę ustanowioną przez Giallorossich. Zaoferowali oni 66 milionów funtów, które są ceną absolutnie rekordową jak na golkipera. Do tej pory najdroższym bramkarzem był Ederson Moraes. Manchester City sprowadził go rok temu z Benfici za 35 baniek. Teraz Liverpoolczycy niemalże tę cenę podwajają.
Czy ten piłkarz jest w ogóle tyle wart? Moim zdaniem tak. Jeśli napastnicy i skrzydłowi kosztują setki milionów, to bramkarze powinni oscylować chociaż wokół tych 70 baniek. Tym bardziej, że mówimy o jednym z najlepszych fachowców na świecie. Liverpool z pewnością tych pieniędzy nie pożałuje. Powiem więcej, Alisson może okazać się brakującym elementem, dzięki któremu w końcu uda się sięgnąć po Mistrzostwo Anglii i wcale nie mówię tego sarkastycznie.