Courtois się buntuje!
Transfer Thibaut Courtoisa zaczął przewijać się w mediach tuż po Mundialu. Belg został bowiem najlepszym bramkarzem tamtej imprezy i nie ma się co dziwić, że przypomniał o sobie światu, który mógł o nim nieco zapomnieć po słabym sezonie w Chelsea. Jak się okazało, uczucie którym bramkarz został obdarowany przez Królewskich zostało niemal natychmiast odwzajemnione. Mundial skończył się już prawie miesiąc temu i od tego czasu już kilka razy słyszeliśmy, że transfer ten jest dogadany, a Belg lada dzień przejdzie testy medyczne i podpisze kontrakt z Los Balncos. Cała sprawa była jednak niesamowicie przeciągana. Mogliśmy przypuszczać, że wynika to z faktu, że Chelsea nie chce puszczać Courtoisa, póki nie ma jeszcze zaklepanego jego następcy. Tak na dobrą sprawę takowego wciąż brak, ale jak się okazuje, Belg nie zamierza już dłużej czekać.
The Telegraph podaje bowiem, że Courtois postanowił sięgnąć po popularną ostatnio metodę rozwiązania swoich problemów transferowych, czyli najprościej rzecz ujmując strajk. Belg nie pojechał z zespołem na mecz o Tarczę Wspólnoty, jak również nie zjawił się na poniedziałkowym treningu, choć nie wspomniał nikomu, że go nie będzie. Głupotą byłoby wierzyć, że tak obłożnie się rozchorował, że nie jest w stanie nawet sięgnąć po telefon i zakomunikować swoim pracodawcom, że go nie będzie. Tym zachowaniem bramkarz daje jasno do rozumienia, że nie zamierza dalej współpracować z tym zespołem i chce zmienić otoczenie na cieplejsze i bardziej hiszpańskie.
Naprawdę szkoda patrzeć na coś takiego. Courtois to zawodnik, który raczej budzi powszechną sympatię. Po meczu z Francuzami nagadał trochę głupot, ale to można było wytłumaczyć frustracją. Tego zachowania już nie można tak argumentować. To dziecinada. Pochwalałbym to zachowanie, gdyby potraktowano go tak jak Mahreza, czyli któryś raz z rzędu na ostatniej prostej wstrzymano transfer, ale to inna sytuacja. Courtoisowi nikt nic wcześniej nie obiecywał, a sam Belg ma jeszcze ważny kontrakt. Poza tym, ten transfer nie wiązałby się z jakimś ogromnym rozwojem sportowym i gigantycznym przeskokiem między poziomami piłkarskimi. Jestem w stanie zrozumieć motywy piłkarza, ale on powinien mieć też na uwadze swój klub. Obie strony mogłyby się dogadać jak dorośli ludzie, ale chyba po prostu nie mamy z takimi do czynienia.