Zachwycił na Mundialu, zagra w Liverpoolu?
Liverpool okazał się królem brytyjskiego okienka transferowego. The Reds absolutnie nie oszczędzali na transakcjach nowych zawodników i wydali gruby szmal, ale trzeba przyznać, że robili to z głową. Sprowadzenie Fabinho i Naby'ego Keity okazało się zabiegiem, który był strzałem w dziesiątkę. Obaj panowie uspokoili środek pola do tego stopnia, że kibice Liverpoolu wygodnie rozsiąść się w fotelach, a nie siedzieć na ich skraju, obgryzając paznokcie. Alisson jest na ten moment jedynym bramkarzem w Premier League, który wyszedł już na murawę, ale nie wyciągał piłki z siatki. Do zespołu nie dołączył co prawda środkowy defensor, ale póki co świetnie radzi sobie Joe Gomez. Jak się jednak okazuje, świetna forma młodego Anglika może nie wystarczyć do utrzymania miejsca w składzie. Na horyzoncie pojawił się bowiem poważny konkurent, który na pewno z miejsca zabrałby mu pierwszą jedenastkę.
Mowa tu o Benjaminie Pavardzie. Francuz ma za sobą kapitalny Mundial i zaraz po nim zaczęto łączyć go z wielkimi klubami. Mówiono przede wszystkim o Bayernie, ale w newsach pojawiały się też informacje o Tottenhamie i Manchesterze City. Nie było nic wiadomo o Liverpoolu, aż do teraz. Brytyjski Kickoff twierdzi bowiem, że The Reds na poważnie wzięli jego kandydaturę dopiero niedawno, a o transfer będą starać się za rok. Widocznie ten sposób sprowadzania zawodników bardzo im się spodobał.
Pavard wcale nie będzie też taki drogi. Jeśli Suttgart nie awansuje do Ligi Mistrzów, a o to będzie bardzo ciężko, jego klauzula wyniesie 35 milionów funtów. Taki zapis widnieje bowiem w jego umowie. Liverpoolczycy nie będą więc nawet musieli negocjować korzystnej oferty, bo taką dostaną z miejsca. To świetna okazja, bo Pavard jest mniej więcej tyle wart w tej chwili, a po roku konsekwentnego rozwoju jego rzeczywista wartość będzie znacznie wyższa. Wyciągnięcie go za taką kwotę może się więc okazać rozbojem w biały dzień.
Pavard grał co prawda na Mistrzostwach Świata jako prawy obrońca, ale nominalnie jest on stoperem i raczej w takim charakterze widziałby go Klopp. Francuz posiada niebywałą umiejętność rozprowadzania piłki i ma świetnie opanowane długie podania. Niemcowi dokładnie o kogoś takiego chodzi, dlatego o Pavarda będzie walczył jak lew. Nie zdziwiłbym się w sumie, gdyby wydzwaniał do swoich niemieckich kolegów i namawiał ich, by na mecze ze Stuttgartem mobilizowali się wyjątkowo mocno, by uniemożliwić temu zespołowi ewentualny awans do Ligi Mistrzów.