Unai Emery studzi zapał swoich kibiców
W miniony weekend, o czym z resztą będziecie mogli przeczytać w pojawiającym się dzisiaj podsumowaniu kolejki, Arsenal przegrał z Southamptonem. To była pierwsza porażka Kanonierów od 22 spotkań. Kibice Arsenalu absolutnie nie powinni smucić się z tego powodu, a należałoby wręcz gratulować hiszpańskiemu menedżerowi, że udało mu się taką serię wyśrubować. W końcu dokonał tego przy użyciu bardzo ograniczonych środków finansowych. Pomimo tego przebudowa zespołu jest bardzo okazała i co najważniejsze skuteczna, ale wszystkich tych, którzy liczyli na kontynuację remontu zimą, muszę zmartwić.
Unai Emery zapowiedział bowiem na łamach "Daily Mail", że kibice nie mają co liczyć na wielkie transfery. Powiedział, że klub nie ma zbyt wielkich możliwości, by podziałać na rynku. Dodał też, niemalże cytując kolegę po fachu, Mauricio Pochettino, że styczeń to nie jest dobry okres na transfery i piłkarzom może tylko zaszkodzić. Na koniec stwierdził jednak, że zrobią co w ich mocy i przynajmniej się rozejrzą. Należy to jednak rozumieć jako łagodzenie przesłania płynącego z wcześniejszych zdań tej wypowiedzi. Rozejrzeć się to w tym wypadku nie zrobić nic.
Miałem wrażenie, że ktoś po prostu scharakteryzował Mauricio Pochettino tak, by ten wyglądał jak Unai Emery. W końcu Argentyńczyk kilka dni temu sam mówił, że kibice jego klubu nie mają co liczyć na transfery, ale żeby się tym nie przejmowali, bo te zimowe to i tak zwykle nie wychodzą. Tak naprawdę to tylko zasłona dymna, która ma ukryć problemy finansowe obydwu klubów. Dwuletnia posucha od Ligi Mistrzów odbiła się na budżecie Arsenalu tak samo, jak budowa stadionu na Tottenhamie. Oba zespoły nie mogą pozwolić sobie przez to na takie transfery, jakich życzyliby sobie ich kibice.
Kluczowe więc będzie, to mówię już wyjątkowo nie w formie żartu, zatrzymanie najważniejszych zawodników. Jeśli nie ma możliwości wzmocnienia się, to przynajmniej nie można dać się osłabić. Emery musi więc dopilnować, by nikt nie zabrał mu istotnych na ten moment zawodników, bo kadrę będzie musiał wtedy uzupełniać młodzikami albo kupować kogoś na szybko za zarobione na sprzedaży gwiazdy pieniądze. Żadna z tych opcji nie byłaby dobra i na pewno tak skuteczna, jak po prostu pozostawienie ekipy taką, jaka jest obecnie.