Puchar Azji, 1/8 finału - podsumowanie
Nie wiem, czy ktoś z Was zwrócił na to uwagę, ale rozgrywany jest ostatnimi czasy Puchar Azji. Fazie grupowej przyjrzał się TUTAJ parę dni temu Mikołaj Krzywkowski, zaś dziś zakończyła się 1/8 finału tych rozgrywek. Turniej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest czymś idealnym dla piłkarskich hipsterów, a ponieważ o nich też dbamy – to zapraszamy!
Postaramy się udowodnić, że te mecze są warte oglądania przez więcej osób niż tylko osoby nadzorujące konto Azja Gola, Adama Kotleszkę, Łukasza Bobruka i ludzi montujących skróty dla kanału YouTube rozgrywek. Naszym argumentem jest nie tylko to, że na ten puchar opuścił Tottenham Heung-Min Son, ale też sporo spraw, które opisał ładnie Piotr Tubacki W TYM MIEJSCU.
Czas przejść do meczów.
20 stycznia
Jordania – Wietnam 1:1 (karne - 2:4)
Jakże wielkie było zaskoczenie, kiedy to właśnie ekipa Jordanii wyszła na prowadzenie. I to w jakim stylu! Perfekcyjny strzał Abdel-Rahmana z rzutu wolnego, po długim rogu – zresztą każdy z nas może to właśnie tak ocenić: „A superb strike!” Komentator mógł tylko rozpływać się.
Gorzej, że Jordania tego prowadzenia nie zdołała dowieźć do samego końca. Już w 51. minucie doszło do wyrównania na korzyść Wietnamu. Cała druga połowa powoli zaczynała przebiegać pod dyktando drużyny z Azji Południowo-Wschodniej. Jordania miała z Wietnamem nie mniej problemów niż Amerykanie podczas wojny w kraju ze stolicą w Saigonie. Dopiero rzuty karne wyłoniły jednak zwycięzcę – 4:2… właśnie dla Wietnamu. To ta drużyna, która lepiej rozkręciła się z biegiem czasu, awansowała dalej.
Tajlandia – Chiny 1:2
Znacie Puchar Króla Tajlandii? Jeździliśmy tam w czasach, gdy nie mieliśmy co zrobić ze swoim wolnym czasem. Mowa oczywiście o piłkarzach, trenerach, którzy chcieli gdzieś wysłać ligowe składy. Polska pojechała tam dwukrotnie – w 1999 roku i w 2010 roku. Jakie jeszcze polskie ślady z Tajlandią możemy odszukać? Mateusz Borek kupił tam dom, zrobił prawo jazdy i jeździ sobie na parę miesięcy w roku właśnie do Tajlandii. Dobrze, dosyć wtrętu. Skoro już przybliżyłem Wam, dlaczego Tajlandia jest fajna, a Chiny… też fajne, to posłuchajcie, co działo się w samym meczu.
To, co było wspólne w tej batalii oraz pierwszym spotkaniu Jordanii z Wietnamem, to fakt, że drużyna, która jako pierwsza wyszła na prowadzenie, nie dowiozła zwycięstwa do końca. Tajlandia może strzeliła jeszcze w pierwszej połowie za sprawą Supachaia, lecz ekipa Marcello Lippiego nie odpuszczała. Najpierw prezent sprawił Chińczykom bramkarz Tedsungnoen, a gola na wagę wyrównania załadował Xiao Zhi.
Później mieliśmy już tylko dramat w wykonaniu obrony Tajów, rzut karny i prowadzenie 2:1, którego Chiny nie oddały do końca. Gao Lin trafił i wprowadził Państwo Środka do najlepszej ósemki.
Iran – Oman 2:0
Iran już od początku mówić mógł o wielkim szczęściu – to się mogło zupełnie inaczej ułożyć. Faul w polu karnym, zahaczenie rywala i już w 2. minucie nadzieja spoczęła w rękach bramkarza Beiranvanda. Irańczyk dał jednak radę - obronił jedenastkę. Podopieczni Carlosa Queiroza zagrali później dokładnie to, co widzieliśmy już w Rosji na mundialu. Konsekwentna gra, tym razem kończona zwycięstwami. Tutaj Iran nie jest kopciuszkiem, tylko faworytem do czegoś dużego. Dwa gole, jedna połowa - Dżahanbachsz i Dejagah załatwili sprawę. Szczególnie zwraca uwagę tego drugiego - fani Premier League muszą pamiętać, jak swego czasu reprezentował barwy Fulham.
21 stycznia
Japonia – Arabia Saudyjska 1:0
Sharjah Stadium w Sharjah – a naprzeciwko siebie przy 23 stopniach Celsjusza, pełnym słońcu mierzą się stali uczestnicy mistrzostw świata. Nasi dobrzy znajomi od niskiego pressingu – Japonia. A także drużyna, w której Wojciech Kowalczyk swego czasu znał tylko Bin Ladena z telewizji – Arabia Saudyjska.
Jak się zakończył ten mecz? Skromnie – tylko jeden gol padł w tym spotkaniu, w dodatku na etapie meczu, który dawał nadzieje. 20. minuta, rzut rożny, do głowy wyskakuje Tomiyasu i pokonuje bramkarza Saudyjczyków, Al Owaisa. Niestety, dramaturgii dodały już w ciągu tego meczu tylko trzy akcje w dużych odstępach czasu. Więc musimy w takiej chwili pochwalić Japończyków za dojrzałość. Nic więcej. Wiecie, dlaczego? Ponieważ pomimo prowadzenia i tak małej liczby akcji, Saudyjczycy oddali o 10 strzałów więcej niż Japończycy… ale tylko jeden celny (Japonia z kolei – dwa celne).
Australia – Uzbekistan 0:0 (karne – 4:2)
Komu jak komu, ale „Socceroos” musi zależeć na zwycięstwie w tym turnieju. Muszą to zrobić „dla nas, dla wszystkich”. Nas, czyli Australijczyków, którzy dopingują swoją drużynę. Australia to taki sympatyczny zespół, który swego czasu dał światu Tima Cahilla, Marka Schwarzera, Bretta Emertona, Marka Vidukę, Harry’ego Kewella… tych wszystkich piłkarzy, którzy prezentowali więcej niż solidny poziom i byli po prostu… inni. Tacy fajni.
Dziś Australia ma problem, by mieć takich liderów. Ale też Uzbekistan poczynił ogromne postępy. Stąd też seria rzutów karnych nie może dziwić. Ostatecznie jednak to Australijczycy – których sukcesy rodzą się ostatnio w bólach – awansowali do ćwierćfinału.
Zjednoczone Emiraty Arabskie – Kirgistan 3:2
Cóż to był za mecz! Kapitalne widowisko, gospodarze musieli się naprawdę namęczyć, aby awansować do kolejnej fazy rozgrywek. Pięć goli zwykle sprawia, że patrzymy na dany mecz naprawdę przychylnie. Strzelanie rozpoczął po stronie Esmaeel, ale już 12 minut później trafił Murzajew, którego strzału nie udało się zablokować obrońcom gospodarzy. Druga połowa to kolejna dawka fajerwerków – Mabkhout wyprowadza ZEA na prowadzenie, a kolejny gol pada… w 92. minucie. Kirgizi ratują swoje szanse na krótko przed końcem meczu. Rustamow, on jest chwilowym bohaterem. Do czasu.
Ostatecznie bowiem dogrywka przesądza o awansie – Khalil w 103. minucie trafił z karnego na 3:2. Kirgizom zabrakło już sił. Gospodarze przeszli dalej, ale kolejna faza nie będzie wcale dla nich prostsza…
22 stycznia
Korea Południowa – Bahrajn 2:1
Witamy w Dubaju. Po tym, jak to miasto nawiedziła ulubienica Twittera, Karolina Bojar, teraz przyszła pora na równie ciekawych gości – panów z tej fajnej Korei, a także Bahrajn (czyli ekipa, która zawsze chce, ale na mundial jednak nie wchodzi).
Szczerze? Koreańczycy powinni już wcześniej ułożyć sobie to spotkanie, ale… nie umieli tego zrobić. Sami sprezentowali gola Bahrajnowi, który dzięki trafieniu z drugiej połowy mógł tylko odliczać minuty do dogrywki. Wtedy Koreańczycy stracili rezon, ale odzyskali go na swoje szczęście w 107. minucie – pod koniec pierwszej połowy dogrywki. Mocne uderzenie głową tzw. szczupakiem – wystarczyło, by koreańscy kibice oszaleli ze szczęścia.
Katar – Irak 1:0
Katar szykuje drużynę na mistrzostwa świata w 2022 roku. Mają nadzieję nie pójść w kierunku tych, którzy obrzydzili reprezentacyjną piłkę ręczną w 2015 roku. Tutaj ma się to odbywać godnie. Krok po kroku. Katarczycy dali nam przedsmak tego, co może nas czekać (nawet pomimo tego, że przecież trochę poczekamy na mundial). Obijanie słupków, poprzeczek, ale wszystko wynikało z tego, jak dynamicznie odnajdywali się w polu karnym Irakijczyków.
Na pierwszego gola czekaliśmy jednak długo – ponad godzinę. Przepiękny strzał z rzutu wolnego, mur totalnie nie pomógł bramkarzowi – a tego gola (zwycięskiego, jak się okazało) załadował Bassam.
I brawa dla nich – kto jak kto, ale w tym klimacie Katarczycy powinni odnaleźć się kapitalnie.
Pary ćwierćfinałowe Pucharu Azji prezentują się następująco:
W czwartek zagrają ze sobą Wietnam z Japonią, a także Chiny z Iranem.
W piątek Korea Południowa podejmie Katar, zaś gospodarze z Z.E.A. zmierzą się z obrońcą tytułu, Australią.
Jest tutaj troszkę jak w Lidze Europy, gdzie prawdziwe kąski zaczynają się od ćwierćfinałów i półfinałów. Ale zachęcamy – naprawdę dajcie temu turniejowi szansę. Żebyście później nie narzekali, że są Wam obcy nasi rywale…