Milik w końcu strzela - podsumowanie 14. kolejki Serie A
Włoska robota trwa dalej i minęliśmy czternasty zakręt. Co prawda zostało nam ich jeszcze 24, ale walka o czołowe lokaty robi się coraz bardziej zacięta i z niecierpliwością czekamy na piętnastą serię gier.
SPAL 2:2 Empoli
Muszę odszczekać to, co napisałem w sobotę przed samym starciem tych zespołów. Mecz drużyn z dolnej części tabeli był prawdopodobnie jednym z najlepszych w tej kolejce. Zaczęło się już z wysokiego C, ponieważ pięknego gola strzelił specjalista od takich – Jasmin Kurtić. Prowadzenie gospodarzy szybko się skończyło, bo Francesco Caputo i Rade Krunić zmienili stan meczu. Na początku drugiej połowy czerwoną kartkę ujrzał Thiago Cionek, który w akcji sam na sam faulował Antonio La Guminę. SPAL - mimo gry w osłabieniu - nie poddało się, a Kurtić został ogłoszony bohaterem. Człowiekiem, którego brak z powodu kontuzji było aż nadto widać. Słoweniec zdobył drugiego gola i zachował cenny punkt w „Mieście rowerów”.
Fiorentina 0:3 Juventus
Pomeczówkę z tego spotkania możecie przeczytać TUTAJ. W dużym skrócie, Juve miało kolejny dzień w pracy, podczas którego się specjalnie nie zmęczyli. Jedyne co im pozostało to oczekiwanie na piątkowe starcie z Interem. Większe problemy ma Fiorentina, a media zaczęły spekulować o tym, że pozycja Stefano Piolego jest zagrożona. Czyżby po raz trzeci po Lazio i Interze powtórzył się scenariusz? Najpierw zbudował coś fajnego i pod własnym nazwiskiem wszystko zawala. Musi wygrać z Sassuolo, bo inaczej prezes Andrea Della Vale może w końcu stracić cierpliwość.
Sampdoria 4:1 Bologna
Filippo Inzaghi dalej ma pracę? To dziwne. Po tym co zaserwowała Bologna w sobotni wieczór, każda inna decyzja kierownictwa miałaby uzasadnienie. Nawet mimo tego, że "Rossoblu" nie mają kadry do walki o środek tabeli. Z drugiej strony była Sampdoria, która rozegrała perfekcyjne spotkanie. Znowu ozdobione doppiettą Fabio Quagliarelli. To jego siódmy gol w tych rozgrywkach i ani mu się śni zatrzymywać. Przy drugim golu asystował Karol Linetty. Dzięki takiemu wynikowi „La Samp” zameldowała się na dziesiątym miejscu w tabeli.
Milan 2:1 Parma
Zaczniemy tym samym. Przeżuty, strawiony i wydalony przez kontuzje Milan gościł na swoim stadionie Parmę. Parmę, która uchodzi w tym sezonie za rewelację rozgrywek i spełniła swój plan na rundę jesienną z nawiązką. Ale po kolei. W pierwszej połowie obydwa zespoły wykazywały się nieporadnością w ataku i pierwsze minuty nie mogły się podobać. Milan szukał swojej okazji, ale to było za mało. Więcej zaczęło się dziać w drugiej połowie. Zaczęło się od gola Roberto Inglese, który uciekł spod krycia Ignazio Abate i dał prowadzenie Crociatim. Nie trwało ono długo, ponieważ pięć minut później Patrick Cutrone sam wypracował sobie sytuację już na 20 metrze i po wymianie piłki z Suso zamienił to na bramkę. I po raz pierwszy na stadionie poleciało Kernkraft 400 – Zombie Nation. Drugi raz miał nastąpić już za moment. W polu karnym w bramkarza zabawił się Alessandro Bastoni. 23-latek chciał złapać piłkę w koszyczek jak bramkarz, ale wyglądało to jak „piłka parzy”. Sędzie sprawdził na VAR-ze, podyktował karnego. Podszedł Kessie, i pewnie wykonał. Znów Zombie Nation na trybunach. I tym samym Milan wskoczył na czwarte miejsce, a ja mogę poprawić swój wyjazdowy bilans, który obecnie wynosi 1-0-1.
Torino 2:1 Genoa
Ten mecz był dziwny na wiele sposobów. Wracający do zdrowia Walter Mazzarri ni z gruchy, ni z pietruchy (pozdro, Kuba) wprowadził swój bezbarwny zespół na szóste miejsce w ligowej tabeli. Głównie za sprawą przebiegu meczu, gdzie Torino przez większą część grało w przewadze. Zaczęło się od czerwonej kartki Romulo i zejścia z boiska Krzysztofa Piątka, żeby wzmocnić szyki obronne. Jak na ironię pierwsi strzelili przyjezdni. Gola strzelił Cristian Kouame i "Rossoblu" zaczęli się bronić. Niestety, ale dostali dwa gole do szatni. Najpierw strzelał Cristian Ansaldi, a potem z karnego Andrea Belotti. Można było się zabierać. Tym samym Genoa zaczyna mieć problemy, a Ivan Jurić powinien już bukować sobie wakacje, bo za niedługo skończy tak jak w dwóch poprzednich przypadkach. Zostanie wywalony z hukiem.
Sassuolo 0:0 Udinese
W regionie Emilia-Romagna miał się odbyć mecz, w którym Sassuolo bez problemu poradzi sobie z przyjezdnymi. Zatem spójrzmy na statystyki. Wszystko na korzyść gospodarzy! Wynik jednak bezbramkowy. Czyli pewnie nie chciało wpadać. Tak to jest jak na jeden mecz zabraknie Boatenga i cała ofensywa leży i kwiczy. A Udinese? Davide Nicola tego nie uratuje. "Zebrette" mają za dużo problemów, kadra jest po prostu słaba i tutaj nie ma czego bronić. Szczęśliwej drogi będzie czas już w maju.
Frosinone 1:1 Cagliari
W Lacjum też się sporo działo. Były bramki, czerwone kartki, a Frosinone planuje chyba uciec spod topora pewnego spadku. Trzeba szanować włodarzy :Ciociarich", że postanowili dać szansę Moreno Longo, zamiast postawić na nim krzyżyka. W tym spotkaniu gospodarze byli stroną wiodącą, od samego początku po bramce Cassaty. Goście zakończyli ten mecz z dorobkiem aż sześciu żółtych kartek, a meczu nie dokończył Nicolo Barella, z powodu dwóch takich przewinień. Tak czy inaczej Isolani wywożą cenny punkt, a Frosinone gra tak fajnie, że aż chce im się kibicować w tej walce o utrzymanie.
Chievo 1:1 Lazio
No to tytuł frajerów kolejki po raz kolejny wędruje na północną część Rzymu. Ja rozumiem, że mecz z Milanem mógł ich zaskoczyć, nawet pomimo wielu kontuzji to dalej silny i nieprzewidywalny przeciwnik. ALE Z CHIEVO? NAPRAWDĘ? W Mediolanie wysyłają już wyrazy podziękowania za oddanie czwartego miejsca bez jakiejkolwiek walki. Simone Inzaghi stwierdził, że to była najgorsza pierwsza połowa, odkąd jest on trenerem Lazio. Przegrywać z TAKIM Chievo do przerwy jest nie lada wstydem. Tyle szczęścia mają "Biancocelesti", że gra u nich Ciro Immobile i był w stanie wyrównać ten obraz nędzy i rozpaczy. Obraz pokazujący jasno, że Lazio nie dorosło jeszcze do gry w Lidze Mistrzów.
Roma 2:2 Inter
Zaczynają się schody interistów. Końcówkę terminarza mają naprawdę nieciekawą, a po potknięciu z Tottenhamem, które może ich kosztować awans z grupy w LM stracili punkty z Romą. Pomeczówkę autorstwa Adriana Kozioła przeczytacie TUTAJ. Jaki jest wniosek? Roma w tym sezonie nie zawalczy o nic poważnego. Kibice mogą podziękować Jamesowi Palotcie, który po raz kolejny do spółki z Monchim osłabił kadrę przed sezonem licząc, że za parę lat inwestycja się zwróci. Di Francesco nie jest winny tego, że musi grać albo przedszkolakami albo średniakami. Rzymianie mają wiele problemów, które muszą załatać w zimie, żeby o cokolwiek walczyć. Natomiast Inter musi nastroić się na wojnę, bo już w piątek odbędzie się mecz z Juventusem, do 2006 roku znany jako Derby d’Italia.
Atalanta 1:2 Napoli
Atalanta złapała zadyszkę? Wydawałoby się, że chcieliby bardzo mocno zmazać plamę, z meczu z Empoli. Natomiast przyjechali Neapolitańczycy i rozpoczęli jazdę bez trzymanki. Zaczął Fabian Ruiz, który wysłał jasny sygnał Piotrowi Zielińskiemu, że nie odda mu miejsca w składzie na najbliższe mecze. Niesamowite jest to, że nasz "Pioter" się trzeci sezon rozkręca w Neapolu, a Ruiz wjechał od razu na pełnej i reprezentuje określony poziom. W drugiej połowie inicjatywę przejęła Atalanta a dokładniej Duvan Zapata. Kolumbijczyk odzyskał w końcu radość z gry w piłkę i w końcu w Bergamo wygląda nieźle. Kiedy wszystkim wydawało się, że będzie remis w tym meczu, wkroczył Arkadiusz Milik. Polak po pierwszym kontakcie z piłką zdobył bramkę na wagę trzech punktów dla Partenopei i przedłuża ich marzenie ściętej głowy o zdetronizowaniu Juventusu. Tak czy inaczej, jego gol cieszy i on sam ma nadzieję, że z Frosinone zacznie od pierwszej minuty.