To są właśnie te detale #22 Ze spadku zawsze powinno się cieszyć
Jak słucham bełkotu tych wszystkich coachów, kołczów czy jak oni się tam nazywają i piszą, to za każdym razem bierze mnie dziw, jak bardzo w życiu musi komuś nie wyjść, żeby skusił się na tego rodzaju brednie. Naprawdę. Obcy gościu mówi o motywowaniu, osiąganiu sukcesu, ciężkiej pracy, chuje, muje, dzikie węże, a w zdecydowanej większości przypadków ten typ, który o tym nawija, to zwykły oszust o kompetencjach studenta psychologii po pierwszym roku - czyli po przeczytaniu kilkunastu stron notatek potrzebnych na egzamin. Taki coach nawija o tym, jakich to celów w życiu nie osiągnął, najczęściej ich zbyt dokładnie nie precyzując, ewentualnie do rangi życiowego tryumfu podnosząc coś w stylu ugotowania jajecznicy (skoro ja to umiem, to wy tym bardziej). Ale jedno trzeba im przyznać i w jednym mają rację - z powodu porażek nie należy się smucić, płakać, ciąć, wieszać, robić Magika. W piłce nożnej za przegraną zawsze uważa się spadek, ale to bez sensu, bo ze spadku powinno się cieszyć!
No bo co jest złego w spadku? W piłkę dalej będzie się grało? Dalej będzie. Dalej będą dwie bramki, piłka i sędziowie? Dalej będą. Dalej będzie opcja załapania się na europejskie puchary? Dalej będzie. Dalej będzie można grać długą piłę? Dalej będzie można, a jeśli nie czytaliście felietonu o długiej pile, to wbijajcie TUTAJ i obczajcie koniecznie. Wszystko będzie takie samo, a może nawet i lepsze, bo będzie można pozwiedzać nowe stadiony, spotkać się z nowymi, innymi niż sezon wcześniej drużynami, kibice będą mieli okazje odwiedzić nowe lokacje i powymieniać uprzejmości z ekipami, z którymi do tej pory nie mieli wielkiego styku - no chyba że mówimy o Nice I lidze i Puszczy Niepołomice, tam będzie raczej słabo. W dodatku fajną odmianą jest z reguły także to, że nagle z chłopca do bicia, dostającego cały czas w dupala, zmieniamy się w faworyta do awansu i drużynę, która powinna walczyć w czubie tabeli. Czy faktycznie tak będzie to już Ruch Chorzów inna sprawa.
Jedynym kłopotem może być rzecz jasna aspekt finansowy, wiadomo, mniej hajsu z telewizji, ceny biletów też trzeba spuścić (albo chociaż wypadałoby), ale tak prawdę powiedziawszy... pieniądze to żaden problem. Wypieprzy się na zbity pysk paru gwiazdorków, którym się nie podoba, zresztą prawdopodobnie sami odejdą i od razu koszty pójdą w dół. Poza tym kasa w życiu nie jest najważniejsza, o czym taki kołcz na pewno poinformuje podczas wchodzenia na stronę swojego banku, żeby sprawdzić, czy przelew od was już do niego dotarł. Aczkolwiek trzeba też powiedzieć o pozytywie braku funduszy, którym jest to, że jeśli się nie ma kasy, to się jej nie wydaje na głupoty, jak jakiś Lukaku czy Morata. Same oszczędności!
Ale to są tylko jakieś poszczególne czynniki, które nie zadowolą każdego klubu, bo są takie dziwadła jak Bayern, PSG czy Real Madryt i ich raczej nie uszczęśliwimy wizją swojskiego spadku. Co nie zmienia faktu, że spadkowicze powinni być z siebie, uwaga, dumni. Tak. HSV, które spadnie z Bundesligi po raz pierwszy w historii, powinno być z siebie dumne, że leci do dywizji niżej. Sandecja nie powinna smucić się tym, że zajmuje miejsce na samym końcu stawki. A jest jedno banalnie proste wytłumaczenie takiego stanu rzeczy: ktoś po prostu musi spaść.
Możecie pomyśleć, że to żaden argument, ale jest wręcz przeciwnie. Ktoś musi spaść, bo takie są zasady lig piłkarskich. W miejsce tego kogoś awansuje ktoś zupełnie inny i tak to się kręci. Czy sezon może zakończyć się bez wykasowania dwóch czy tam trzech drużyn z ligowej stawki? Nie, muszą spaść, nie ma innej opcji. Widzie jakąś? Jasne, że ktoś jakimś cudem może się uratować, bo jakaś Flota Świnoujście upadnie, ale to nie zmienia faktu, że liczba spadkowiczów będzie taka sama. W ich miejsce wejdzie tyle drużyn, ile ma wejść i tyle. Tak się te rozgrywki będą kręcić. Jeśli więc nie byłoby spadkowiczów, to liga po prostu by nie funkcjonowała. Biznes by się nie kręcił, historia by się nie pisała. Spadkowicze są prawie tak samo ważną częścią ligi jak mistrzowie! No dobra, może trochę mniej, ale na pewno są istotniejsi niż jakieś zespoły z miejsc nr 9 i 10 - kogo oni obchodzą?! Bez spadku nie ma sezonu, chyba że gadamy o jakichś dziwnych rozwiązaniach amerykańskich, ale tak zupełnie serio: wyobrażacie sobie, żeby w ligach top 5 i Ekstraklasie nikt nie zlatywał do niższej dywizji? Bo ja nie. Nie wyobrażam sobie tego sportu bez spadkowiczów, a powiem wam więcej - uwielbiam oglądać ich mecze, bo niejednokrotnie dzieją się tam rzeczy niesłychane.
Dlatego spadkowiczu, nie zadręczaj się i bądź z siebie dumny, bo bez ciebie futbol nie miałby żadnego sensu! Ciesz się z tego, że mogłeś dostąpić zaszczytu spadku i że dzięki tobie system ligowy w ogóle istnieje! Ba, dzięki tobie istnieje piłka nożna! A sukcesy są tak naprawdę przereklamowane...