A w pierwszej kolejce Niemcy grali tak...
O tak, jak dobrze wrócić do jedynych słusznych rozgrywek piłkarskich. Czujecie ten zapach sukcesu? Tradycji? Zwycięstwa? Piękna? Tak pachnie Bundesliga i jej 1. kolejka, która... jeszcze nie dobiegła końca. JAK TO WRZUCASZ PODSUMOWANIE PRZED KOŃCEM KOLEJKI?! Bo mogę. A poza tym Mateusz Fabrowski, który pomógł mi także przy tym artykule, wrzuci Wam osobną pomeczówkę dla hitu BVB - Lipsk. Keep calm. W każdym razie czytajcie podsumowanko, póki jeszcze ciepłe!
Bayern Monachium 3:1 Hoffenheim (23' Müller, 82' Lewandowski, 90' Robben - 57' Szalai)
Składy:
Bayern: Neuer - Kimmich, Süle, Boateng, Alaba - Martinez - Coman (45+4. Robben), Müller, Thiago, Ribery - Lewandowski
Hoffenheim: Baumann - Bicakcić, Vogt, Adams - Grillitsch - Kaderabek, Bittencourt, Grifo, Schulz - Joelinton, Szalai
Wszystko, co chcecie wiedzieć, zostało napisane o tym meczu TUTAJ. A musicie to przeczytać, bo sędziowanie było na inauguracji parodią...
Werder Brema 1:1 Hannover (85' Gebre Selassie - 76' Weydandt)
Składy:
Werder: Pavlenka - Gebre Selasie, Veljković, Moisander, Augustinsson - M. Eggestein, Bargfrede (82. J. Eggestein), Klaassen - Osako, Kruse (52. Rashica), Kainz (67. Pizarro)
Hannover: Esser - Sorg, Anton, Wimmer, Ostrzolek - Walace, Schwegler (57. Bakalorz) - Bebou, Maina (61. Haraguchi) - Asano (75. Weydandt), Füllkrug
Wszyscy spodziewali się wygranej Werderu, bo hype wokół tej drużyny narósł taki jak na obecny Liverpool Kloppa. No, może trochę mniejszy. Już w poprzednim sezonie grali fajnie, a w tym mieli pokazać się z jeszcze fajniejszej, dojrzalszej strony i... przez większą część pierwszej połowy tak to wyglądało, bo to głównie gospodarze prowadzili grę. Choć nie-wiadomo-jakich sytuacji nie mieli. Później Hannover się obudził, a mecz wyrównał, przez co oglądaliśmy całkiem przyjemne widowisko, niebędącego jednak kandydatem do miana spotkania kolejki. Trzeba jednak zwrócić uwagę na tego całego Hendrika Weydandta, który przed sezonem przyszedł do Hannoveru z jakiegoś czwartoligowego ogórka. Gościu nigdy nie powąchał poważnej piłki, a w swoim debiucie w Bundeslidze wystarczyła mu minuta, żeby pokonać bramkarza rywali! A tydzień temu strzelił też dwa gole w Pucharze Niemiec, więc jak widać 23-latek wejście do profesjonalnej piłki ma jak Putin do Ukrainy.
Erstes Spiel in der Bundesliga.
— Ninety-six (@NinetySix_Edits) 25 sierpnia 2018
Erster Torschuss.
Erstes Tor.
Willkommen in der Bundesliga, Hendrik Weydandt.#H96 #SVWH96 pic.twitter.com/PScrrHqDS3
Wolfsburg 2:1 Schalke (33' Brooks, 90+4' Ginczek - 85' Bentaleb)
Składy:
Wolfsburg: Casteels - William, Knoche, Brooks, Roussilon - Guilavogui (46. Gerhardt), Camacho, Arnold - Brekalo (86. Mehmedi), Weghorst (75. Ginczek), Steffen
Schalke: Fährmann - Sane, Naldo, Nastasić - Caligiuri, Serdar (83. Bentaleb), McKennie, Baba - Uth, Harit (58. Embolo) - Burgstaller (73. Teuchert)
Kolejny popis sędziowskiego idiotyzmu. Tak jak w meczu Bayernu z Hoffenheim arbiter nieźle poszalał ze swoimi decyzjami, tak tutaj Patrick Ittrich postanowił dotrzymać mu kroku. Żółtymi i czerwonymi kartkami szastał jak grubym hajsem, pokazywał, VAR-ował, zamieniał, a wszystko to tylko pogarszało sytuację. Brooks za kopnięcie w głowę Embolo, który stał prawie przed pustą bramką przy zamieszaniu, obejrzał tylko żółtą (choć arbiter przypadkowo pokazał co innego - w sensie czerwoną, żeby nie było nie domówień). Weghorst nie lepiej, najpierw pyknął z byczka Burgstallera (se wybrał rywala), zobaczył czerwo, ale sędzia się rozmyślił i dał obu panom tylko po żółtku. Zaś po tym, jak Nastasić wybił piłkę i przyhaczył nieco kolano rywala, najpierw obejrzał żółtą, co sędzia zmienił na czerwoną. Popieprzone to wszystko i choć Niemcy mieli nad tym VAR-em popracować, obiecywali i w ogóle, to w poprzednim sezonie nie było chyba aż tak kontrowersyjnej kolejki jak ta. A może mam takie wrażenie dlatego, że to początek sezonu... Co do samego meczu to Schalke przegrało zasłużenie, bo było niemrawe, nijakie, bezjajeczne, w przeciwieństwie do Wolfsburga, który wyraźnie chciał wygrać to spotkanie. Obrona Sane, Naldo, Nastasić miała wyglądać jak mur, a nie jak dziurawy płot u babci na Podlasiu. W sobotę było inaczej.
Nastasic. VAR changes from a Yellow --> Red. #WOBS04 pic.twitter.com/LwEMkFfJRs
— Tom (@Wolfsburg__UK) 25 sierpnia 2018
Weghorst. VAR changes from a Red --> Yellow. #WOBS04 pic.twitter.com/9BqEsVvCBv
— Tom (@Wolfsburg__UK) 25 sierpnia 2018
Hertha Berlin 1:0 Norymberga (27’ Ibisević) - Mateusz
Składy
Hertha: Jarstein - Torunarigha, Rekik, Stark - Plattenhardt, Duda, Maier, Lazaro - Mittelstädt (72. Jastrzembski), Ibisević (88. Grujić), Kalou (87. Dardai)
Nürnberg: Bredlow - Leibold, Mühl, Margreitter, Bauer (89. Erras) - Petrak - Salli (67. Palacios-Martinez), Kubo, Behrens (81. Knöll), Fuchs - Ishak
Nowy sezon Bundesligi zaczął się na dobre, a Hertha ani trochę się nie zmieniła - ale wygrała z beniaminkiem 1:0. Bramkę dającą trzy punkty zdobył niezawodny Ibisević, po asyście Lazaro. Jednak to nie on był bohaterem tego spotkania, a Rune Jarstein, który w 83. minucie wybronił rzut karny wykonywany przez Mikaela Ishaka. Twitter aż huczał na temat tej parady. Co prawda nie był to strzał trudny do obronienia, ale norweski bramkarz już od dawna nie obronił rzutu karnego i zapewne doda mu to pewności siebie na dalsze batalie w tym sezonie. Co ciekawe “Stara Dama” zaczęła spotkanie ustawieniem z trójką obrońców, a Plattenhardt i Lazaro pełnili rolę wahadłowych. Jak widać eksperyment się udał.
Freiburg 0:2 Eintracht Frankfurt (10’ Müller, 82’ Haller) - Mateusz
Składy:
Freiburg: Schwolow - Günter, Heintz, Gulde, Stenzel - Höfler, Gondorf, Frantz - Niederlechner (73. Höler), Petersen, Waldschmidt (69. Terrazzino)
Eintracht: Rönnow - Willems, N'Dicka, Salcedo, da Costa - Fernandes, Torro - Tawatha (69. Kostić), Gacinović (88. Blum), Müller (73. de Guzman) - Haller
Do gry wrócił wielki zdobywca Pucharu Niemiec, który przed tygodniem odpadł z klubem z okręgówki w pierwszej rundzie tegoż pucharu. Podejrzewam, że nastroje w drużynie przez cały tydzień były złe, lekko rzecz ujmując i we Fryburgu planowali pokazać siłę. Ale coś nie pykło, bo gospodarze oddali aż 22 strzały na ich bramkę. Co prawda tylko sześć z nich było celnych, lecz nie zmienia to faktu, że gospodarze dominowali przez całe 90 minut. Freiburg ma w zwyczaju panowanie nad meczem, ale w ostatecznym rozrachunku przewalenie go po całej linii i tak też się stało. Warto podkreślić występ Hallera, bo wspaniały Francuz wpisał się na listę strzelców pod koniec drugiej połowy, czym uspokoił swoją drużynę i dobił gospodarzy. Zaliczył również asystę przy debiutanckim golu Müllera na 1:0. Fajny mecz, aczkolwiek czarno widzę dalszą egzystencję Freiburga w Bundeslidze w obecnym sezonie.
Fortuna Düsseldorf 1:2 Augsburg (39’ Raman - 57’ Hinteregger, 76’ Hahn) - Mateusz
Składy:
Fortuna: Rensing - Giesselmann, Ayhan, Hoffmann, Zimmermann - Sobottka, Morales - Raman (79. Lukebakio), Stöger (67. Karaman), Zimmer - Hennings (76. Ducksch)
Augsburg: Giefer - Max, Hinteregger, Gouweleeuw, Schmid - Baier (91. Danso), Khedira - Caiuby (69. Koo), Gregoritsch, Hahn - Richter (79. Ji)
Kolejny mecz beniaminka Bundesligi i kolejna porażka, dobrze, że tym razem chociaż zdobyli honorowego gola. Andre Hahn wpisał się na listę strzelców, a więc jego odbudowę można uznać za zakończoną. Jednak nie wydaje mi się, aby w tym sezonie w końcu odpalił po jego nieudanych przygodach z Borussią Mönchengladbach i HSV. Gra Augsburga, jak to ich gra, opierała się głównie na wrzutkach, wrzutkach i jeszcze raz wrzutkach, z czego dwie z nich zamieniły się na gole. W grze Fortuny widać było dużą… prostotę. Grają po prostu drewnianie i jeszcze długo trzeba będzie poczekać na jakąś sensację w ich wykonaniu. Warto zaznaczyć, że ich obrona gubiła się przy dośrodkowaniach gości i bardzo możliwe, że Marcin Kamiński szybko wskoczy do pierwszego składu i stanie się liderem defensywy beniaminka z Düsseldorfu. Zarówno Fortunę jak i Nürnberg czeka ciężka przeprawa w Bundeslidze i nie zdziwię się jeżeli szybko pożegnają się z najwyższą klasą rozgrywkową.
Borussia Mönchengladbach 2:0 Bayer Leverkusen (55' Hofmann, 58' Johnson)
Składy:
Borussia: Sommer - Beyer, Ginter, Jantschke, Wendt - Strobl - Hazard, Neuhaus (88. Zakaria), Hofmann, Johnson (83. Herrmann) - Raffael (79. Plea)
Bayer: Özcan - Henrichs (64. Thelin), Tah, Dragović, Wendell - Kohr, Havertz - Brandt, Volland (77. Bellarabi), Bailey (77. Weiser) - Alario
Derby! Borussia wygrała chyba zasłużenie, ale broń Boże, żeby ktoś mówił, że było to wybitnie pewne zwycięstwo. Nie. Źrebaki wyglądały lepiej niż przyjezdni, jednak tylko do swojej nieskuteczności i bramkarza Sommera Aptekarze mogą mieć pretensje, że żadnego gola nie strzelili. Poprzeczka Baileya, dziwny szczupak Vollanda, główka Alario i jeszcze parę innych sytuacji - mieli to zawodnicy z Leverkusen, choć za brutalne punktowanie wzięli się piłkarze Gladbach. Bo o ile pierwsza połowa lekko zawiodła i była mocno wyrównana (choć Hazard zmarnował karnego otrzymanego po debilizmie Henrichsa, który kopnął se w rękę), to właśnie detale z drugiej części meczu dały gospodarzom trzy punkty. Trzy punkty w trzy minuty można powiedzieć. Bo najpierw jedenastkę wykorzystał Hofmann (głupi faul w Dragovicia), a chwilkę później po koronkowej akcji a la tiki-sraka piłkę do siatki wpakował Johnson po wyklepaniu rywala razem z Raffaelem. Głównie przez słabą postawę defensywną przegrali ten mecz piłkarze Bayeru, bo choć Bailey czy Brandt nie byli również w swojej najlepsze dyspozycji, to swoje w ofensywie zrobili. To pokazuje tylko, że Leverkusen musi dopiero zatrybić, bo skoro stwarza sobie sytuacje grając raczej słabo, to co będzie, gdy znajdą się w topowej formie? Inna sprawa, że Borussia wyglądała bardzo obiecująco.
Mainz 1:0 Stuttgart (76' Ujah)
Składy:
Mainz: Müller - Brosinski, Bell, Niakhate, Caricol - Gbamin (42. Kunde), Baku - De Blasis, Quaison, Holtmann (89. Onisiwo( - Mateta (66. Ujah)
Stuttgart: Zieler - Maffeo, Pavard, Badstuber, Insua (84. Sosa) - Gentner, Castro, Ascacibar, Thommy (81. Akolo) - Gonzalez (59. Didavi), Gomez
Byłem bardzo ciekawy gry obydwu tych zespołów. Jak już mówiłem w zapowiedzi, oba kluby mają za sobą bardzo dobre okienko transferowe i mają zadatki na sprawienie niespodzianki. To oczywiście dopiero pierwsza kolejka, nie można wyciągać nie wiadomo jakich wniosków, ale w Moguncji widać było jakość. Nie na Ligę Mistrzów, to jest zrozumiałe, ale obie ekipy oglądało się bardzo, bardzo fajnie. Szybka gra, dobre tempo, ciekawe sytuacje - mimo że padł tylko jeden gol (i to jeszcze po ladze do przodu i "Wawrzyniaku" w wykonaniu Badstubera), to ci, którzy zdecydowali się na odpalenie w TV tego pojedynku, raczej nie mogli narzekać. Widywałem znacznie brzydsze 1:0. Stuttgart może i przegrał, ale pokazał, że nie jest już tą samą drewnianą ekipą co roku temu. Co prawda jest w nich jeszcze sporo niewyzwolonego potencjału, który trener Tayfun Korkut musi wyzwolić, bo... może stracić robotę. Serio, nie zdziwię się, jeśli na jesień w Stuttgarcie już go nie będzie. Skoro z ławki wchodzi taki grajek jak Daniel Didavi, to naprawdę coś już oznacza, a od takiej drużyny trzeba oczekiwać jakichś przyzwoitych wyników w niezłym stylu. Żeby Turek nie obudził się z ręką w nocniku.
Borussia Dortmund vs RB Lipsk - już za chwilę!
Pomeczówkę z tego meczu napisze dla Was Mateusz Fabrowski i od razu po zakończeniu meczu wpadnie tutaj link. Będzie W TYM MIEJSCU.
Na Polaków oka rzut:
- Robert Lewandowski zagrał przeciętny mecz, ale strzelił gola z powtórzonego karnego, bo pierwszego nie wykorzystał.
- Łukasz Piszczek dopiero zaczyna mecz
- Marcin Kamiński i Jakub Błaszczykowski nie załapali się na kadry swoich zespołów
- Adam Bodzek jest kontuzjowany
- Tomasz Kucz był rezerwowym bramkarzem Bayeru Leverkusen