Siła rezerwowych, walka do końca, polska linia obrony... Tak było!
Trzecia kolejka Bundesligi jest już za nami i trzeba przyznać, że potwierdziła ona słynne powiedzenie, mówiące iż prawdziwego faceta poznaje się nie po tym jak zaczyna, a po tym jak kończy. Bardzo dużo rzeczy działo się w ostatnich minutach meczów ligi niemieckiej w minionym weekendzie, rezerwowi szaleli jak przedszkolak w sklepie z klockami, a polska linia defensywna wywiązała się ze swojego zadania. Szukajcie, a znajdziecie! Czytajcie, a dowiecie!
Borussia Dortmund 3:1 Eintracht Frankfurt (36' Diallo, 72' Wolf, 88' Alcacer - 68' Haller)
BVB: Bürki - Piszczek, Akanji, Diallo, Schmelzer - Delaney (69. Witsel), Dahoud - Wolf, Reus, Larsen (58. Sancho) - Philipp (67. Alcacer)
EINTRACHT: Trapp - da Costa, Abraham, N'Dicka, Falette - Fernandes (63. de Guzman), Torro (84. Müller) - Fabian (63. Jović), Gacinović, Kostić - Haller.
Długa droga jeszcze przed Borussią Dortmund, bo choć wygrała z Eintrachtem fajnym rezultatem, to ich gra przez wiele minut nie zachwycała. Bitą godzinę działo się mało co, a jedynie fartowny gol z rzutu rożnego sprawił, że BVB w tym spotkaniu prowadziła. Wiele osób zachwycało się przed sezonem blisko 20-letnim Jacobem Bruunem Larsenem, który fantastycznie prezentował się w okresie przygotowawczym. Cóż, w pierwszym poważnym teście Duńczyka życie go zweryfikowało, bo w piątkowy wieczór był jednym z najsłabszych w swojej drużynie. Chociaż paradoksalnie to właśnie on dał asystę przy golu na 1:0. W każdym razie wnioski po tym meczu mogą być takie, że już na tę chwilę do pierwszego składu nadają się i dwa lata młodszy od Larsena Jadon Sancho, i Paco Alcacer, którzy dali rewelacyjne zmiany i rozruszali grę dortmundczyków. Brak normalnej dziewiątki jest dla Borussii bardzo bolesny, a Alcacer wygląda na gościa mogącego rozwiązać ten problem. Dostał ponad 20 minut, a rozruszał grę zespołu jak wnuk babcię na weselu, klepał z pierwszej, pokazywał się do gry, imponował techniką... Co nie zmienia faktu, że maszyna Luciena Favre'a musi się jeszcze dotrzeć, bo na razie wygląda co najwyżej okej.
Wczoraj wieczorem po raz pierwszy w historii Bundesligi w wyjściowej jedenastce jednego zespołu pojawiło się dwóch Duńczyków – Thomas Delaney i Jacob Bruun Larsen. #BundesTAK
— Julia Kramek (@juliakramek) 15 września 2018
RB Lipsk 3:2 Hannover (9' Poulsen, 40', 63' Werner - 13' Füllkrug, 65' Albornoz)
LIPSK: Gulacsi - Mukiele, Konate, Orban, Saracchi - Kampl, Ilsanker, Demme (60. Laimer), Forsberg (74. Sabitzer) - Poulsen, Werner (87. Klostermann)
HANNOVER: Esser - Sorg (87. Bakalorz), Anton, Wimmer - Maina (65. Wood), Walace, Schwegler, Albornoz - Bebou, Füllkrug, Asano (65. Haraguchi)
Oho, odpalił się w końcu Timo Werner, a Lipsk wreszcie wygrał. Chociaż może bardziej powinno mnie dziwić trafienie Yussufa Poulsena, który do momentu tego meczu zdobył w 61 spotkaniach Bundesligi tylko 9 goli... No w każdym razie gospodarze nie pieprzyli się w jakieś posiadanie piłki, a grali to, co jest w ich DNA, czyli szybki odbiór, parę podań i lufka na bramkę. Taki styl wypalił, chociaż drugą kwestią jest to, że RB na za dużo pozwalał też przyjezdnym z Hannoveru, których również trzeba pochwalić za ten mecz. Zresztą ogólnie pochwaliłbym ich za początek tego sezonu, bo jakoś tak fajnie się prezentują. Ich gole zdobywane w Lipsku były takie, że aż szczęka opadała do ziemi i przy okazji (głównie ten Füllkruga) udowadniały, że na tę chwilę najsłabszym ogniwem RasenBallsportu jest ich defensywa. W sumie nic nowego. Jeśli byłby tutaj remis, nikt nie miałby prawa czuć się poszkodowanym.
Niclas Füllkrug trifft zum zwischenzeitlichen 1:1.#RBLH96
— Ninety-six (@NinetySix_Edits) 15 września 2018
⚫️⚪️💚 pic.twitter.com/LKtr6rw0lA
Wolfsburg 2:2 Hertha Berlin (87' Malli, 90+3' Mehmedi - 61' Dilrosun, 90+1' Duda)
WOLFSBURG: Casteels - William, Knoche, Brooks, Roussillon - Arnold, Camacho, Gerhardt (84. Malli) - Steffen, Weghorst (67. Ginczek), Brekalo (62. Mehmedi)
HERTHA: Jarstein - Lazaro, Stark, Torunarigha (74. Lustenberger), Plattenhardt - Grujić, Maier - Kalou (90. Kluenter), Duda, Dilrosun - Ibisević (74. Selke)
Się nam tutaj zrobił mecz na szczycie. W poprzednim sezonie byłaby to bardziej walka o utrzymanie, ale w tej chwili jest wręcz odwrotnie. Obie drużyny imponują, a ja zwróciłbym przede wszystkim uwagę na przebudowany Wolfsburg, który najwyraźniej odnalazł w końcu oazę spokoju w tym otaczającym go chaosie. Chociaż... Spójrzcie na minuty zdobywanych goli! Nie jestem pewien, czy tak wygląda komfort i chill oucik! Lecz to też pokazuje, jaki jest obecny zespół Wilków, a jest żądny krwi. Walczy, biega, nie odpuszcza i mamy na to wystarczająco dobry dowód. Każdy wie, że jest to drużyna z potencjałem i jeśli utrzyma obecną dyspozycję, puchary mogą być w ich zasięgu - ale to dopiero trzecia kolejka, pamiętajmy i nie podniecajmy się, jak dziewczyną przed zmyciem makijażu. Zaś w Hercie fajnie wygląda młodzież, na którą coraz chętniej tam stawiają. Słynny już 19-latek Arne Maier zagrał co prawda słabo, sprokurował karnego w 87. minucie, ale rok starszy Javairo Dilrosun spisał się bardzo dobrze, gola se wpakował. No i Ondrej Duda odpalił, strzelił piękną bramkę z wolnego, dzięki czemu razem z Adamem Szalaiem i Sebastianem Hallerem przewodzi klasyfikacji strzelców z trzema trafieniami na koncie. Lewandowski who?
O kurde, teraz patrzę, że jak Roussillon z Wolfsburga przyfanzolił wolejem w operatora kamery, to aż medycy musieli gościowi pomagać. Jeden z lepszych transferów Wilków tego lata, bez dwóch zdań - bez urazy dla operatora. #bundesTAK
— Piotrek Tubacki (@P_Tub) 16 września 2018
Mainz 2:1 Augsburg (87' Ujah, 90+3' Maxim - 82' Ji)
MAINZ: Müller - Brosinski, Bungert (78. Gurleyen), Niakhate, Caricol - Onisiwo, Baku (86. Maxim), Kunde, Burkardt - Quaison - Mateta (73. Ujah)
AUGSBURG: Giefer - Schmid, Gouweleeuw, Hinteregger, Max - Khedira - Hahn, Koo, Baier, Richter (60. Caiuby) - Gregoritsch (73. Ji, 84. Cordova)
Kolejny mecz, który oddzielił chłopców od mężczyzn. Mainz przez większość meczu atakowało, ale było zbyt wiotkie, żeby skończyć z Augsburgiem. Na koniec jednak zacisnęło pięści, zmotywowało się, stwardniało i wyprowadziło ostateczne pchnięcie, dzięki któremu po trzech kolejkach mają na koncie siedem punktów. Mogliby grać co prawda efektowniej, ale grunt, że są efektywni. Co nie zmienia faktu, że akurat w tym spotkaniu jaja były niezłe i ci, którzy je oglądali, raczej się nie nudzili. Warto wspomnieć co nieco o strzelcu bramki dla Augsburga, czyli Dong-wonie Ji. Koreańczyk wszedł na murawę w 73. minucie, w 82. odpalił z blisko 30 metrów i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, po czym... dwie minuty później zszedł z powodu kontuzji. Z piekła do nieba i z powrotem. Ale Augsburg nie jest aż tak interesujący. Bardziej interesujące jest Mainz, a dlaczego? Czytajta tweeta poniżej:
Dzisiaj w pierwszym składzie Mainz 18-letni wychowanek z rocznika 2000, Jonathan Burkardt, debiutant. Oprócz tego
— Piotrek Tubacki (@P_Tub) 15 września 2018
- Florian Müller (97)
- Moussa Niakhate (96)
- Aaron Caricol (97)
- Ridle Baku (98)
- Jean-Philippe Mateta (97)
Sympatycznie.#bundesTAK #M05FCA
Później wpuścili jeszcze gościa z 1999...
Fortuna Düsseldorf 2:1 Hoffenheim (45' Morales, 88' Lukebakio - 86' Nelson)
FORTUNA: Rensing - Zimmer, Ayhan (59. Bormuth), Bodzek, Kamiński, Giesselmann - Zimmermann, Sobottka, Morales - Hennings (67. Lukebakio), Ducksch (79. Karaman)
HOFFENHEIM: Baumann - Nordtveit, Vogt, Posch (72. Nelson) - Kaderabek, Bittencourt (63. Zuber), Grillitsch, Kramarić, Schulz - Joelinton (57. Belfodil), Szalai
Hoffenheim nie może zaliczyć początku tego sezonu do udanych. Wpierdziel z Bayernem można co prawda wkalkulować w terminarz, ale porażka z beniaminkiem i 2/3 przegranych meczów to już mało optymistyczny widok. Co zadecydowało o tym, że Fortuna wygrała? Charakter. Walka. Emocje. Chęci. Tym nadrabiali piłkarze z Düsseldorfu, warunkami wolicjonalnymi, bo jakość piłkarka była oczywiście po stronie przyjezdnych, którzy przeważali przez niemalże cały mecz. Niektórzy powiedzieliby pewnie o pechu Hoffe, ale prawda jest taka, że gospodarze po prostu harowali na te punkty jak średniowieczny rolnik orzący swój kawałek pola. No i Andrej Kramarić nie trafił do pustaka w pierwszej połowie, co akurat pokazuje, że Hoffenheim samo jest też sobie winne. Bo kto normalny zachowuje się w obronie jak jełop, chwilę po golu wyrównującym i prokuruje karnego dla przeciwnika w samej końcówce? Właśnie TSG! Przy okazji tego meczu pojawia się również POTĘŻNY POLSKI WĄTEK, który nie jest nie wiadomo jakim hitem, ale Was pewnie zainteresuje. Mianowicie w Fortunie 2/3 środka obrony (bo grają trójką) stanowili Polacy: Marcin Kamiński i Adam Bodzek, którzy zagrali niezły mecz - aczkolwiek ten drugi był trochę zbyt statyczny przy golu Reissa Nelsona. W dodatku Bodzek był kapitanem beniaminka, bo mało kto pamięta o tym, że reprezentuje on jego barwy już 7,5 roku i doświadczony z niego skurczybyk. O braku pamięci świadczy chociażby brak jego powołań do polskiej kadry od... zawsze.
Bayern Monachium 3:1 Bayer Leverkusen (10' Tolisso, 19' Robben, 89' Rodriguez - 5' Wendell)
O Bayernie wszystko zostało napisane w trzech miejscach, oczywiście tylko na Footroll.pl:
- O meczu czytaj TUTAJ
- O Riberym, który w 83. minucie wziął taksówkę i pojechał do domu, czytaj TUTAJ
- O fatalnej sytuacji kadrowej Bayernu czytaj TUTAJ
Borussia Mönchengladbach 2:1 Schalke (3' Ginter, 76' Herrmann - 90+3' Embolo)
GLADBACH: Sommer - Elvedi, Ginter, Jantschke, Wendt - Strobl - Johnson (67. Herrmann), Hofmann, Zakaria (72. Kramer), Hazard - Plea (86. Neuhaus)
SCHALKE: Fährmann - Sane, Naldo, Nastasić - Caligiuri, Rudy, Bentaleb, Mendyl (25. Schöpf) - Uth, Burgstaller (67. Teuchert), Di Santo (67. Embolo)
Mamy kryzys, kryzys, kryzys! Schalke po 3. kolejce zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, mając na koncie całe zero punktów. Jedynym pocieszeniem w tej ich tragicznej sytuacji jest to, że tyle samo oczek ma Bayer Leverkusen, no i w sumie też fakt, że w Gelsenkirchen przynajmniej coś drgnęło, czego o "Aptekarzach" powiedzieć na razie nie można. W meczu z Borussią goście byli minimalnie gorsi i swoje sytuacje mieli, mimo że obrona Gladbach była naprawdę dobrze dysponowana - przede wszystkim w pierwszej połowie była prawie jak monolit. To też o czymś świadczy. "Königsblauen" mieli jednak takiego pecha, że trafił im się najlepszy bramkarz tej kolejki, pokazujący rewelacyjna formę Yann Sommer, który był niemalże nie do pokonania. Dopiero Breelowi Embolo w samej końcówce udało się coś uszczknąć, co wydaje się zasłużoną nagrodą pocieszenia, bo sam wynik jest jak najbardziej sprawiedliwy. W Schalke jest obecnie jeden wielki problem i jest nim o dziwo linia defensywna, z której to przecież słynęli w minionych rozgrywkach. Nie wiem, jakim cudem udało im się to spi*rdolić, ale na tę chwilę wygląda to bardzo źle. Paradoksalnie ich obrona została tylko wzmocniona, bo odszedł elektryczny Thilo Kehrer, a przyszedł jeden z wymiataczy poprzedniego (i nie tylko) sezonu Salif Sane. A tu niespodzianka i wylew za wylewem. Inna sprawa jest też taka, że w Schalke fatalnie funkcjonuje środek pola, co tylko udowadnia, że wyrwa po Leonie Goretzce nie została załatana. No i po Maksie Meyerze też, niech mu będzie, wspomnę o nim.
588 - Patrick #Herrmann has scored his first #Bundesliga goal in 588 days, since netting against Freiburg in February 2017. Relief. @borussia_en #BMGS04 pic.twitter.com/vXun0r2kib
— OptaFranz (@OptaFranz) 15 września 2018
Werder Brema 1:1 Norymberga (26' M. Eggestein - 90+2 Misidjan)
WERDER: Pavlenka - Gebre Selassie, Veljković, Moisander, Augustinsson - Bargfrede (71. Sahin) - Harnik (67. Rashica), M. Eggestein, Klaassen, Osako (89. Friedl) - Kruse
NORYMBERGA: Bredlow - Valentini, Margreitter, Mühl, Leibold - Fuchs (61. Löwen), Petrak (82. Knöll), Behrens - Pereira (61. Misidjan), Ishak, Kubo
Ależ koncertowo spieprzył to Werder! Norymberga była tak słabiutką drużyną, że aż prosiło się o pociśnięcie ich jakąś trójką. Tymczasem w pierwszej połowie, okej, gospodarze przeważali, atakowali i prowadzili 1:0 po fe-no-me-nal-nym trafieniu z dystansu Maximiliana Eggesteina, ale co się z nimi stało potem? Druga połowa była tak huczna, efektowna i wesoła jak pogrzeb, nie działo się nic, a Norymberga wykorzystywała to, żeby coraz śmielej atakować. Co prawda najczęściej kopali gdzieś na czwarte piętro, ale śmierdziało jakimś przypałem i... stało się w doliczonym czasie gry! Sami się o to prosili piłkarze Werderu i trener Florian Kohfeldt powinien mieć do nich o to sporo pretensji, bo beniaminek był wyraźnie słabszy. Waleczny, ale słabszy. Zdobyli punkt, fajnie, brawo, ale wciąż podtrzymuję swoje zdanie, że "Der Club" ma zarezerwowane miejsce premiowane grą w 2. Bundeslidze. Tymczasem bremeńczykom tak grać po prostu nie wypada.
Freiburg 3:3 Stuttgart (1', 52' Gondorf, 81' Waldschmidt - 44' Insua, 48', 56' Gomez)
FREIBURG: Schwolow - Stenzel, Gulde, Heintz, Günter - Frantz (88. Kübler), Haberer, Höfler, Gondorf (90+2. Koch) - Niederlechner (68. Waldschmidt), Petersen
STUTTGART: Zieler - Beck (86. Donis), Baumgartl, Pavard, Insua - Castro (46. Akolo), Aogo, Ascacibar, Gentner (77. Badstuber) - Gonzalez, Gomez
Kurde, co tu się stało? Nie sądziłem, że będzie to mecz na tabsach, tym bardziej że pierwsza połowa daleka była od wow, ah, oh, hyyy. Freiburg strzelił gola już w 52. sekundzie i oddał pole gry gościom, którzy nie mieli do zaoferowania nic ciekawego. Nie świadczy to o nich najlepiej, ponieważ gospodarze mogą sobie zbijać z Norymbergą piątki i wg mnie mają zarezerwowane drugie miejsce w klasie VIP w trasie do 2. Bundesligi. Dzisiaj było to widać, a mimo tego VfB i tak miał spore problemy. Co prawda w drugiej połowie wszystkim puściły wodze fantazji i derby Badenii-Wirtembergii zaczęły wyglądać jak podpalony skład fajerwerków, więc jeśli ktoś stwierdził przed meczem, że takiego gówna i badziewia oglądać nie będzie, powinien żałować. I taki wynik wydaje się sprawiedliwy, to też należy dodać. Jednak nie zmienia on faktu, że Stuttgart na początku sezon zawodzi, bo przecież po fantastycznej wiośnie i jeszcze lepszym okienku transferowym, które zgotował tam dyrektor sportowy Michael Reschke, "Szwaby" miały walczyć w nieco wyższych regionach tabeli. Ale jak mówiłem przed sezonem... z Tayfunem Korkutem takie rzeczy? Zawodnicy grający w piłkę i trener-topór? Turek mówił przed spotkaniem, że muszą ograniczyć granie długich piłek, ale samym gadaniem nic nie zdziała. Tutaj potrzebna jest zmiana taktyki i odpowiednie dobory personalne, bo z trzema defensywnymi piłkarzami w pomocy i Gonzalo Castro na skrzydle to oni mogą sobie o baraże co najwyżej powalczyć. A jeśli trener nie chce zmieniać taktyki, to może trzeba zmienić...
Rzut oka na grę Polaków:
- Robert Lewandowski był mało widoczny w meczu z Leverkusen, nie miał jakichś dogodnych sytuacji i ogólnie zagrał słabo;
- Łukasz Piszczek nie zaprezentował niczego wybitnego w meczu z Eintrachtem i wtopił się w tło;
- Marcin Kamiński zanotował dobry występ przeciwko Hoffenheim;
- Adam Bodzek także pokazał się z niezłej strony, choć przy golu Reissa Nelsona mógł wykazać trochę więcej życia;
- Jakub Błaszczykowski nie załapał się do kadry Wolfsburga.