Stuttgart 0:0 Fortuna Düsseldorf - Mateusz
Składy:
- STUTTGART: Zieler - Beck, Baumgartl, Pavard, Insua - Akolo (57. Thommy), Ascacibar, Castro (85. Özcan), Gentner (74. Donis) - Gonzalez, Gomez
- FORTUNA: Rensing - Zimmermann, Ayhan, Kamiński, Giesselmann - Bodzek - Zimmer, Sobottka, Morales, Raman (71. Lukebakio) - Ducksch (71. Hennings)
Piątkowy spektakl należał do bramkarzy. Generalnie to tylko ich można pochwalić za ten mecz, bo cała linia ofensywna Stuttgartu zawodziła. Piękny Mario Gomez miał trzy stuprocentowe sytuacje, jednak ani jednej nie wykorzystał. Jeszcze gorszy występ od doświadczonego napastnika zaliczył natomiast Nicolas Gonzalez. Argentyńczyk wyglądał tak, jakby grał bez mózgu. Miał jedynie 45% celnych podań, przegrał aż 10 dryblingów i oddawał strzały, które leciały w trybuny. Co on robił na boisku przez 90 min, to ja nie mam pojęcia. Warto pochwalić za ten mecz dwóch Polaków: Marcina Kamińskiego oraz Adama Bodzka, bo zarówno oni, jak i cała linia obrony przyjezdnych, skutecznie przerywali ataki VfB. Ja jednak cały czas mam zastrzeżenia do Kamińskiego, bo gra zbyt statycznie i często boi się zaatakować rywala. Możliwe, że takie dostaje instrukcje od trenera Friedhelma Funkela, ale tego nie wiemy. Zawodnikiem spotkania został - słusznie - wybrany Ron-Robert Zieler. Niemiec w bramce wyczyniał cuda i obronił aż siedem strzałów na bramkę. Warto zaznaczyć, że nie były to uderzenia prosto w niego, ale często po rykoszecie, trudne do obrony.
Norymberga 2:0 Hannover (76’ Anton samobój, 77’ Knöll) - Mateusz
Składy:
- NORYMBERGA: Bredlow - Valentini, Margreitter, Mühl, Leibold - Fuchs (64. Löwen), Petrak, Behrens - Misidjan (73. Knöll), Ishak (86. Erras), Kubo
- HANNOVER: Esser - Sorg, Anton, Wimmer, Albornoz - Bebou, Schwegler (83. Elez), Walace, Haraguchi (46. Bakalorz) - Wood (31. Korb), Füllkrug
Tak jak już wielokrotnie wspominałem w poprzednich podsumowaniach - Norymberga umie grać w piłkę! Imponowali mi w swoich meczach z Herthą Berlin, Mainz oraz Werderem. Grają bardzo szybko i mają pomysł na grę z silniejszymi rywalami. A jest to godne uwagi, bo jak popatrzymy na skład “Der Club”, to nie zobaczymy tam gwiazd Bundesligi, a raczej piłkarzy typowych dla rozgrywek drugoligowych. Pomogło im na pewno to, że czerwoną kartkę w tym spotkaniu zobaczył Albornoz po głupim faulu na Virgilu Misidjanie. Chilijczyk przytrzymał skrzydłowego gospodarzy za koszulkę, kiedy ten był sam na sam z bramkarzem. Faul miał miejsce parę centymetrów przed polem karnym, jednak Misidjan upadł parę metrów dalej. Wydawało się, że powinien być rzut karny, ale VAR wyjaśnił sytuację. Po rzucie wolnym piłka odbiła się od muru i trafiła w słupek, a Ishak nie zdołał jej dobić. Wynik tego meczu, jak mogliście zobaczyć wyżej, ustaliły dwie akcje na przestrzeni dwóch minut. Najpierw po dośrodkowaniu Waldemar Anton wbił piłkę do własnej siatki.Następnie po rozpoczęciu gry od środka gospodarze przejęli piłkę i poszła kontra, która zakończyła się golem na 2:0 Torlessa Knölla. Fajny mecz, jednak forma Hannoveru w tym sezonie leży i kwiczy.
W trakcie meczu doszło też do zamachu na sędziego, zobaczcie sami:
Das Spiel zusammengefasst.#FCNH96 pic.twitter.com/VdtQBZVDpG
— Kitto (@Kitto_1896) 22 września 2018
Hertha 4:2 Borussia Mönchengladbach (31', 63' Ibisević, 34' Lazaro, 73' Duda - 29' Hazard, '67 Plea)
Składy:
- HERTHA: Jarstein - Lazaro, Stark, Lustenberger, Plattenhardt - Maier, Grujić (72. Skjelbred) - Kalou, Duda (87. Luckassen), Dilrosun - Ibisević (76. Selke)
- GLADBACH: Sommer - Elvedi (77. Cuisance), Ginter, Jantschke (46. Herrmann), Wendt - Strobl - Johnson (46. Neuhaus), Hoffmann, Zakaria, Hazard - Plea
Nie spodziewałem się, że oglądając w tej samej chwili mecz Hoffenheim z Dortmundem i TO, ciekawsze rzeczy będą się działy w TYM spotkaniu. Wow! Taką Herthę Berlin to się chce oglądać! I tak jak zawsze marudzę na ich stadion, bo w moim przekonaniu fatalnie patrzy się na futbol na obiektach z tymi cholernymi bieżniami i hektarami uprawnymi za bramkami, tak mecze pokroju tego sobotniego mógłbym katować non stop! Otwarta gra, sporo sytuacji, widowiskowe akcje... Nie dziwię się, że środek pola berlińczyków zaczęto nazywać "magicznym trójkątem", bo Ondrej Duda, Arne Maier i Marko Grujić prezentują się w ekipie ze stolicy fantastycznie. Zresztą dorobek punktowy świadczy o tym najlepiej, bo Hertha ma po czterech meczach 10 oczek na koncie. Tylko remis z Wolfsburgiem sprawia, że nie są "równi" Bayernowi, a pamiętamy dobrze, jak do tego remisu doszło - gol Mehmediego na 2:2 w ostatniej minucie spotkania. Jest za co chwalić podopiecznych Pala Dardaia, tym bardziej że ich kadra została odmłodzona. Chociaż z tej słynnej berlińskiej młodzieży, którą to wszyscy głośno zapowiadali przed rozgrywkami, gra tylko 19-letni Maier (ale jego znamy już z zeszłego sezonu) i rok straszy Javairo Dilrosun - przy czym Holender jest gościem z zewnątrz, sprowadzonym latem. Tak czy siak Hertha wygląda świetnie, tak jak świetnie wygląda Ondrej Duda, uwaga, uwaga, najlepszy strzelec Bundesligi w sezonie 2017/18!
Wolfsburg 1:3 Freiburg (61’ Mehmedi - 7’ Sallai, 21’ Petersen, 50’ Frantz) - Mateusz
Składy:
- WOLFSBURG: Casteels - William, Knoche, Brooks, Roussillon - Arnold (85. Malli), Camacho, Gerhardt (68. Brekalo) - Steffen (46. Ginczek), Weghorst, Mehmedi
- FREIBURG: Schwolow - Kübler, Gulde, Heintz, Günter - Frantz (67. Lienhart), Koch, Höfler, Sallai (41. Waldschmidt) - Terrazzino (75. Niederlechner), Petersen
Rozpędzone VfL napotkało przeszkodę, która nazywa się SC Freiburg. Ich obrona w tym meczu grała dramatycznie, Jerome Roussillon i John Brooks często gubili krycie, przez co padły dwie bramki dla gości. Chociaż przy trafieniach Rolanda Sallaia oraz Nilsa Petersena było dużo kontrowersji. Węgier odepchnął Williama przy dośrodkowaniu, po czym trafił do siatki, ale VAR milczał. Później Renato Steffen sfaulował strzelca pierwszego gola w polu karnym i została podyktowana “jedenastka”, choć według mnie Sallai dodał bardzo dużo gry aktorskiej przy tej sytuacji. Sędzia jednak momentalnie sięgnął po gwizdek i ustawił piłkę na jedenastym metrze. Co się stało z tym pięknym Wolfsburgiem? Chyba za bardzo go chwaliłem i przez to przegrali z zespołem, który typuje jako numer jeden do spadku. Oh ironio losu...
Augsburg 2:3 Werder Brema (45+3’ Koo, 47’ Max - 34’ Kruse, 36’ M.Eggestein, 75’ Klaassen) - Mateusz
Składy:
- AUGSBURG: Giefer - Gouweleeuw, Khedira (81. Cordova), Hinteregger - Framberger, Koo (67. Moravek), Baier, Max - Hahn, Gregoritsch, Richter (42. Caiuby)
- WERDER: Pavlenka - Gebre Selassie, Veljković, Moisander, Augustinsson - M. Eggestein, Bargfrede, Klaassen - Kruse (87. J. Eggestein), Pizarro (69. Harnik), Kainz (83. Möhwald)
Cóż to był za mecz! Tempo jego rozgrywania było powalające i było to najlepsze sobotnie spotkanie (Hertha i Gladbach nie są zadowolone z tej opinii, Mati - dop. Piotrka). Akcje bramkowe przeprowadzane przez oba zespoły były bardzo przemyślane i nie było w nich przypadków. Ten mecz powinien zakończyć się co najmniej 5:5, gdyby zespoły wykorzystywały swoje stuprocentowe sytuacje. Jednak Augsburg przegrał na własne życzenie, bo Fabian Giefer nie złapał piłki dośrodkowanej przez Maxa Kruse, a ta przeleciała mu między nogami i wielki Davy Klaassen zdobył pierwszego gola w Bundeslidze! Dodatkowo, w 88. minucie, gospodarze mieli rzut rożny, po którym futbolówka trafiła w słupek i Jeffrey Gouweleeuw nie był w stanie dobić jej z ostrego kąta. Fajnie się oglądało to spotkanie i aż byłem w szoku, że te dwie drużyny potrafią grać tak piękny i otwarty futbol. Ano i zapomniałbym. Jednym z najlepszych piłkarzy na boisku był piękny Claudio Pizarro, który miał wiele okazji w tym meczu, ale nie był w stanie przełożyć ich na bramki. Za to zaliczył asystę i chwała mu za to!
Imagine scoring in the 48' and THEN the 47'. Bundesliga really is wild. pic.twitter.com/aFxEmMA9k5
— Ethan (@TedescoTime) 22 września 2018
Giefer w meczu Augsburg-Werder, no cóż, nie złapał w "koszyczek" i puścił między nogami wprost pod nogi rywala, który dobił do pustej bramki. Szmata sezonu? #BundesTAK pic.twitter.com/lnC3W5mn52
— Michał Żuk (@michalzukblog) 22 września 2018
Hoffenheim 1:1 Borussia Dortmund (44' Joelinton - 84' Pulisic)
Tekst o tym meczu możecie przeczytać TUTAJ.
Schalke 0:2 Bayern Monachium (8' Rodriguez, 64' Lewandowski)
O tym meczu też możecie przeczytać w osobnym artykule, TUTAJ.
Bayer Leverkusen 1:0 Mainz (62' Havertz)
Składy:
- LEVERKUSEN: Hradecky - Weiser, Tah, S. Bender, Wendell - L. Bender (72. Volland), Kohr - Bailey (83. Kiese Thelin), Havertz, Brandt (74. Paulinho) - Alario
- MAINZ: Müller - Brosinski, Bell, Niakhate, Caricol - Gbamin, Kunde (76. Ujah), Baku - Öztunali (81. Maxim), Mateta, Burkardt (46. Quaison)
Budzi się powoli ze snu aptekarski śpioszek. Najpierw w środku tygodnia, w Lidze Europy, popisali się pięknym come backiem w spotkaniu przeciwko Ludogoretsowi Razgrad - z 0:2 na 3:2 - teraz w końcu robią punkty i wyłażą z ostatniego miejsca w tabeli. Mainz to rywal tylko pozornie łatwy, bo przed tym meczem pozostawał niepokonany, z siedmioma punktami na koncie. FSV na pewno ma potencjał kadrowy, dokonało latem ciekawych wzmocnień i w tym sezonie bankowo utrze nosa niejednemu kozakowi. Jednak z Bayerem mieli takiego pecha, że ci za wszelką cenę chcieli się przełamać, dlatego w pierwszej połowie zdominowali ich jak w jakimś BDSM. Leverkusen było jednak nieprecyzyjne w decydujących momentach, stąd też nic nie chciało im wpaść. Mainz nie istniało. Dlatego... w drugiej części spotkania obraz gry był zgoła inny i to przyjezdni od pierwszego gwizdka siedli na gospodarzach! Taki to już jest futbol w Niemczech. A skoro scenariusz ułożył się w taki sposób, to nie mógł zdziwić fakt, że gola strzelili ci, którzy byli uciskani, a na listę strzelców wpisał się Kai Havertz, będący ostatnio w kapitalnej formie (to on zdobył dwie bramki w meczu z Bułgarami). FSV atakowało jak szalone, ale nic nie dało rady zrobić. Żeby uświadomić Was, jaki to był pojedynek, zarzucę pod spodem statystykami:
- Strzały w pierwszej połowie: Bayer 16 (4 celne), Mainz 2 (2 celne)
- Strzały w drugiej połowie: Bayer 2 (1), Mainz 10 (3)
Eintracht Frankfurt 1:1 RB Lipsk (26' Fernandes - 53' Forsberg)
O meczu pucharowiczów-ligoeuropowiczów przeczytacie TUTAJ.
Rzut oka na Polaków i tabelę:
- Robert Lewandowski nie wysilił się za bardzo w meczu z Schalke, ale dostał karnego, więc go sobie wykorzystał;
- Łukasz Piszczek pod Favrem nieco odżywa w ofensywie (ale tylko nieco), lecz w defensywie wcale nie ma jakiejś rewelacji. Wahadła Hoffenheim dały mu się we znaki, ale ogółem bez jakichś rażących błędów;
- Marcin Kamiński - po prostu solidnie;
- Adam Bodzek - pan kapitan Fortuny Düsseldorf. Prędko tej opaski raczej nie odda, bo wątpliwe, aby nagle na boisku zaczął regularnie pojawiać się 36-letni Oliver Fink. W piątek jeden z najlepszych w swojej ekipie;
- Jakub Błaszczykowski - poza kadrą Wolfsburga.