‘’Bęben maszyny losującej jest pusty’’ – podsumowanie 27. kolejki LaLiga
Słowa kojarzone z losowaniem LOTTO użyte w tytule zostały wykorzystane nieprzypadkowo. Dzisiaj mija 46 lat od pierwszej transmisji z losowania gier liczbowych Totalizatora Sportowego. Na hiszpańskich boiskach ujrzeliśmy równie dużo liczb – mowa oczywiście o ilości goli, które padły podczas minionej kolejki LaLiga. W końcu żaden z meczów nie zakończył się bezbramkowym remisem! Jak wyglądała sytuacja podczas minionego weekendu? Czas się przekonać.
Athletic Club 1:1 RCD Espanyol
Facundo Fereyra 9’ – Raul Garcia 80’
Bilbao, 38 453 widzów
Spotkanie rozpoczęło się bardzo dobrze dla gości z Katalonii. Zawodnicy Espanyolu przy bramce dającej prowadzenie pobawili się w polu karnym rywali niczym juniorzy. Do końca meczu Baskowie dążyli do wyrównania i dopiero na dziesięć minut przed końcem gospodarze dopięli swojego celu. Bohaterem Athletiku, ale bez peleryny (Batmanie, Supermanie – da się tak! Naprawdę!), był Raul Garcia. Wychowanek Osasuny świetnie wykorzystał dośrodkowanie Ibaia Gomeza i dzięki temu San Mames nadal jest niezdobytą twierdzą w tym roku.
Deportivo Alaves 1:1 SD Eibar
Takashi Inui 58’ – Marc Cardona 71’
Vitoria-Gasteiz, 18 793 widzów
Gospodarze objęli prowadzenie przy wymiernym udziale bramkarza gości, Marko Dmitrovicia. Serb spodziewał się dośrodkowania w głąb pola karnego i zrobił niepotrzebny ruch. Dużym cwaniactwem wykazał się Takashi Inui, były piłkarz… Eibaru. Asystę przy trafieniu Japończyka zaliczył Jony. Dla skrzydłowego wypożyczonego z Malagi było to już dziewiąte podanie zamienione na gola. Więcej asyst ma jedynie Leo Messi (11 asyst). Goście wywieźli punkt dzięki wprowadzonemu z ławki Marcowi Cardony. Wychowankowi Barcelony wystarczyło ledwie sześć minut od wejścia na boisko, by wpisać się na listę strzelców.
Atletico Madryt 1:0 CD Leganes
Saul Niguez 50’
Madryt, 58 321 widzów
Dla „Rojiblancos” ważniejszym meczem jest to, które zostanie rozegrane na stadionie w Turynie. Podopieczni Diego Simeone zaliczyli czwarte zwycięstwo z rzędu i po raz kolejny wygrali w swoim stylu czyli jak najmniejszym nakładem sił. Decydująca akcja tego meczu miała miejsce w 50. minucie meczu, gdy sędzia odgwizdał rzut karny po faulu na Angelu Correi. Do piłki podszedł Saul i bardzo słabo uderzył z jedenastu metrów. Na szczęście dla Hiszpana, bramkarz wyłącznie wybił piłkę przed siebie i tym sposobem pojawiła się szansa na dobitkę. Pomocnik już nie zmarnował okazji i zapewnił swojej drużynie komplet punktów. Zwycięstwo mogło być okazalsze, ale strzały dwóch Thomasów - Parteya oraz Lemara - obiły obramowanie bramki przeciwnika.
FC Barcelona 3:1 Rayo Vallecano
Gerard Pique 38, Leo Messi 51’ (k), Luis Suarez 82’ – Raul de Tomas 24’
Barcelona, 74 158 widzów
Spotkanie na Camp Nou rozpoczęło się ze sporym wstrząsem. Z każdą kolejną minutą spotkanie wyglądało ze spodziewanym przebiegiem. O swoim kosmicznym pochodzeniu przypomniał Leo Messi. Najlepszy zawodnik na świecie był odpowiedzialny za dwa gole Barcelony – zanotował jedną asystę oraz zaliczył jedno trafienie. Argentyńczyk jest najlepszym strzelcem w Europie (26 goli w tym sezonie). Lider „Blaugrany” w ten sposób świętował 800 oficjalny mecz w karierze. Nastroje przed rewanżem z Lyonem są dość umiarkowane, bo rywalem był jednak kandydat do spadku. Czas wezwać Karola Sitarskiego, który przygotował dla Was tekst pomeczowy. (Barcelona robi swoje, Rayo spada)
Getafe CF 2:1 SD Huesca
Jaime Mata 50’, 77’ (k) - Enric Gallego 35’
Getafe, 10 882 widzów
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego, Jaime Mata odebrał nagrodę „Najlepszego piłkarza lutego”. Hiszpan przez chwilę się cieszył z wyróżnienia, by ponownie wziąć się do roboty. Mata po raz kolejny był niezwykle istotnym elementem dającym zwycięstwo zespołowi walczącemu o Ligę Mistrzów. Napastnik jest najlepszym snajperem pochodzącym z Półwyspu Iberyjskiego, a zespół z przedmieść Madrytu nadal zajmuje czwarte miejsce i wykorzystał potknięcie Deportivo Alaves, dzięki czemu przewaga nad Baskami wynosi obecnie cztery punkty.
RC Celta de Vigo 0:1 Real Betis
Jese Rodriguez 80’
Vigo, 18 005 widzów
Do świata żywych powoli wraca jeden z większych talentów ze szkółki Realu Madryt czyli Jese Rodriguez. 26-latek po raz kolejny próbuje wrócić na właściwe tory po kontuzji, której doznał ponad 5 lat temu. Najpierw odbił się od ściany w Las Palmas, a następnie trafił do Paryża i tam kariera faktycznie się rozkręciła. Nie chodzi jednak o występy na zielonej murawie, ale o występy w roli rapera. Wydaje się, że wychowanek „Królewskich” wykorzysta szansę daną przez trenera Quique Setiena. Atakujący Betisu przewidział, gdzie wyląduje piłka po interwencji bramkarza po wcześniejszym strzale Tello i przypieczętował zwycięstwo swojego zespołu. A główny bohater meczu mógł cieszyć się ze swojego pierwszego gola od sierpnia 2017 roku!
Girona FC 2:3 Valencia CF
Jonas Ramalho 22’, Cristhian Stuani 83’ (k) – Goncalo Guedes 14’, Dani Parejo 53’, Ferran Torres 90’
Girona, 11 502 widzów
Zanim spotkanie się rozpoczęło, piłkarze gospodarzy zaprezentowali swoim fanom trofeum za zwycięstwo w Superpucharze Katalonii. W spotkaniu z środka tygodnia niezawodny był Cristhian Stuani, który zdobył zwycięską bramkę. W niedzielnym meczu Urugwajczyk również nie zawiódł, ale wynik tym razem był zgoła odmienny dla Girony. Valencia mogła po raz kolejny zakończyć mecz z podziałem punktów, ale inny plan na to popołudnie miał Ferran Torres. Wychowanek Valencii rzutem na taśmę zapewnił „Nietoperzom” trzy punkty. W doliczonym czasie gry szansę na wyrównanie miał Seydou Doumbia, ale Iworyjczyk jest bestią wyłącznie w FIFIE.
Levante UD 0:2 Villarreal CF
Rober 90+3’ (sam.), Samuel Chukwueze 90+6
Walencja, 20 149 widzów
Sytuacja „Żółtej Łodzi Podwodnej” w końcu przestała być dramatyczna! Dzięki dwóm bramkom w doliczonym czasie gry, zespół gości po wielu miesiącach opuścił strefę spadkową. Zwycięstwo smakowało jeszcze bardziej, bo nastąpiło w meczu z pobliskim rywalem. Oba zespoły dzieli dystans ledwie 60 kilometrów, więc spotkanie rozegrane na Estadio Ciudad de Valencia można traktować jak derby. „Żaby” same są sobie winne, bo nie potrafiły wykorzystać stworzonych sytuacji podbramkowych. Gospodarze byli tak głodni bramek, że ostatecznie umieścili piłkę we własnej bramce i ułatwili sprawę swoim przeciwnikom. Wygraną przypieczętował niespełna dwudziestoletni Nigeryjczyk, Samuel Chukwueze.
Sevilla FC 5:2 Real Sociedad
Pablo Sarabia 25’, Wissam Ben Yedder 48’, 58’, 61’, Mikel Oyarzabal 69’ (sam.) – Mikel Oyarzabal 28’, 77’ (k)
Sewilla, 35 813 widzów
Po tym spotkaniu trochę ucichły głosy sugerujące rychłe zwolnienie trenera Pablo Machina. Andaluzyjczycy z przytupem zakończyli serię meczów ligowych bez zwycięstwa i bardzo pewnie pokonali zespół z San Sebastian. Kibice z Sewilli mogli cieszyć się z pierwszej wygranej od blisko dwóch miesięcy. Spotkanie rozegrane na Estadio Sanchez Pizjuan miało dwóch piłkarzy grających pierwsze skrzypce – Wissama Ben Yeddera oraz Mikela Oyarzabala. Francuz skompletował drugiego hat-tricka w tym sezonie.
Real Valladolid 1:4 Real Madryt
Anuar Mohamed Tuhami 29’ – Raphael Varane 34’, Karim Benzema 51’ (k), 59’, Luka Modrić 85’
Valladolid, 21 914 widzów
Spotkanie rozgrywane w dawnej siedzibie królów mogło rozpocząć się ze sporym opóźnieniem. Przyczyną była kilkunastominutowa awaria światła. Ostatecznie mecz rozpoczął się o czasie, ale piłkarze Santiago Solariego przez dłuższy czas sprawiali wrażenie nieobecnych na boisku. Gospodarze w pierwszych pół godzinach mieli szansę na cztery bramki, ale na swoje konto zapisali ledwie jedno trafienie. Przy tych próbach trzech goli zespół z Madrytu powinien wysłać kartkę z podziękowaniami do wozu z VAR-em oraz do Rubena Alcaraza. Pomocnik Realu Valladolid utrzymał fatalną statystykę beniaminka – w tym sezonie podyktowano pięć rzutów karnych dla klubu Ronaldo (Brazylijczyk jest większościowym udziałowcem klubu) i żaden nie został zamieniony na bramkę. Zwycięzców podobno się nie sądzi, ale wynik był dużo lepszy od gry. Szczegóły z niedzielnego meczu zdradzi nam Patryk Świątek. (Real odbija się od dna i w końcu wygrywa!)