Ogórkowy wicemistrz
Wicemistrz. To brzmi dumnie. Oczywiście nie tak dumnie jak mistrz, ale w Niemczech, gdzie ten tytuł jest zarezerwowany dla sami wiecie jakiej drużyny, wicemistrzem można określić właściwie najlepszą drużynę ze świata ludzi. Bo Bayern to na krajowym podwórku klasa intergalaktyczna i niestety nikt nie ma prawa się z nim równać. Dlatego po Schalke, bo oni zajęli w zeszłym sezonie drugie miejsce, można oczekiwać, że chociaż spróbują postawić się temu, kto sięgnął po pięknie zdobioną mistrzowską paterę. Ekipa z Gelsenkirchen będzie miała ku temu okazję już jutro, bo o 18:30 monachijczycy zawitają na Veltins Arenie. Kibice "Königsblauen" nie mogą jednak promieniować optymizmem.
Czytaj podsumowanie transferów w Bundeslidze!!! - TUTAJ
Nie mogą tym optymizmem nawet delikatnie skrzyć, bo ich ukochana drużyna zajmuje na tę chwilę przedostatnie miejsce w tabeli i razem z Bayerem Leverkusen może poszczycić się jakże dumnym osiągnięciem posiadania zera punktów na koncie po trzech kolejkach. Dwie wielkie firmy i dwa wielkie falstarty. Ja jednak nie będę tutaj skupiał się na "Aptekarzach", którzy w całkiem efektownym stylu wygrali wczoraj swój mecz Ligi Europy (czytaj TUTAJ), ale na tych właśnie wicemistrzach z Bożej łaski. Bo umówmy się, ale Schalke ma dużo większe szanse na zanotowanie czwartej porażki na dzień dobry z Bayernem niż Leverkusen w analogicznym spotkaniu z Mainz. Powiem więcej, ta przegrana jest niemalże tak pewna jak to, że Arjen Robben będzie w tym meczu schodził do lewej nogi - jeśli zagra.
W Schalke mało co funkcjonuje tak, jak powinno. Właściwie chyba nic. Nawet obrona, z której słynęli przecież podopieczni Domenico Tedesco w minionych rozgrywkach, prezentuje sobą poziom klubu z dolnej połowy tabeli Ekstraklasy. A tego to się chyba nikt nie spodziewał. Defensywa wicemistrzów imponowała skutecznością, Naldo niczym najbardziej doświadczony generał kierował swoimi kolegami, a w wielu sytuacjach sam brał sprawy w swoje ręce. Na równym poziomie grał Matija Nastasić u jego lewego boku, a po drugiej stronie dostępu do bramki Ralpha Fährmanna strzegli albo Benjamin Stambouli, albo Thilo Kehrer. A jeśli twoja obrona prezentuje się zajebiście ze Stamboulim lub Kehrerem w trójce z tyłu, to naprawdę coś oznacza. Tego drugiego już w Gelsenkirchen nie ma, poszedł za grubą kasę do PSG i wg mnie nie jest to powód do płaczu. Ani trochę. Tym bardziej że dyrektor sportowy Christian Heidel postarał się o następcę z prawdziwego zdarzenia, jakim jest Salif Sane. Chociaż następca to złe słowo, bo sugerowałoby, że Senegalczyk przyszedł w miejsce Kehrera, co nie jest oczywiście prawdą. Gwiazdor Hannoveru przyszedł do pierwszego składu i młody Niemiec miałby niemałe problemy z graniem, gdyby nie "uciekł" do paryskiego giganta. Trochę paradoks, że w lepszej drużynie może mieć większe szanse na występy, ale w końcu to jest piłka nożna, tu nic nie jest normalne.
Kontynuując jednak temat obrony, wydawało się, że trio Sane-Naldo-Nastasić może zawładnąć Bundesligą, tym bardziej że tych dwóch pierwszych przez wielu było typowanych do jedenastki poprzedniego sezonu. Cóż, rzeczywistość okazuje się jednak zgoła inna, bo - co jest w sumie sporą niespodzianką - obrona Schalke wygląda bardzo mizernie. Popełnia błędy, kiksy, gra niepewnie, źle się ustawia, a mina Sane, który z niedowierzaniem i rezygnacją patrzy na sędziego w różnych nieprzyjemnych dla S04 sytuacjach, jest pierwszym, co kojarzy mi się, gdy pomyślę o niebieskiej defensywie. Czasem też mają pecha, jak na przykład w meczu Ligi Mistrzów z Porto, gdzie jeden z portugalskich piłkarzy perfidnie zanurkował w polu karnym, czym "wywalczył" jedenastkę, dającą przyjezdnym remis. Ale to nie zmienia faktu, że Fährmann może mieć do swoich kolegów spore pretensje.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że totalnemu rozpadowi uległ środek pola Schalke. W poprzednim sezonie jego kluczowymi elementami byli przerobiony na defensywnego pomocnika Max Meyer oraz Leon Goretzka, o którym napomknę jeszcze nieco później. Teraz obu Niemców już w Gelsenkirchen nie ma, a już pominę fakt, że "Königsblauen" nie zarobili na nich złamanego grosza, bo obojgu wygasły kontrakty. Od początku było pewne, że takie straty będą bardzo trudne do zniwelowania, tym bardziej że Schalke musi grać w Lidze Mistrzów, no i jakby nie patrzeć jest wicemistrzem, czyli wszystkie drużyny będą podchodziły do niego z jeszcze większym respektem. Będzie trudniej, a do drugiej linii nie został sprowadzony żaden piłkarz, mogący równać się klasą z Meyerem czy Goretzką. Okej, jest Sebastian Rudy, który w moim odczuciu jest dla nich transferem zbawiennym, lecz Niemiec przyszedł na Veltins Arenę dość późno i jeszcze nie ogarnia do końca tematu. Jednak na pewno jest on kimś, kto świetnie nada się do asekuracji jako defensywny pomocnik, a i z piłką przy nodze wcale nie jest taki tragiczny. Approved. Ale reszta?
Suat Serdar przybył z Mainz, w którym był dobrym, ale nie najlepszym zawodnikiem drużyny. Ma dopiero 21 lat i został rzucony na głęboką wodę, do wicemistrza, do Champions League. Życzę mu, żeby odpalił, ale nie ma szans, żeby z miejsca wskoczył na poziom Goretzki, co widać już na początku sezonu. Ludzie bardzo wiele oczekują po Omarze Mascarellu, ale mam wrażenie, że ich entuzjazm jest nieco ślepy. Hiszpan w poważnej piłce zaczyna istnieć dopiero teraz, po przyjściu do Niemiec. Dobra, trzy sezony temu występował w LaLiga, ale nie zagrał tam nawet 20 pełnych meczów (niecałe 1800 minut), podobnie było jeszcze wcześniej w drugoligowym angielskim Derby. Dopiero 4-5 lat temu znajdziemy sezon, w którym Hiszpan faktycznie grał jak potłuczony, a było to w rezerwach Realu Madryt, z których później był ciągle wypożyczany. W 2016 roku na stałe ściągnął go dopiero Eintracht Frankfurt i tamte rozgrywki miał naprawdę rewelacyjne. To mu trzeba oddać. W Bundeslidze, bo tylko tam występowały "Orły", zasłynął jako agresywna szóstka, zbierająca najwięcej kartek w lidze. I to był jego jedyny normalny sezon w Eintrachcie, bo minione rozgrywki przeznaczył prawie całe na leczenie kontuzji. W obecnych jeszcze nie wystąpił. Nie twierdzę, że jego transfer do Schalke to zły wybór, bo jest dobry, ale nie twierdzę też, że będzie on dla "Königsblauen" wybawieniem. Będzie musiał udowodnić naprawdę dużo i pokazać, że oprócz atutów defensywnych ma też atuty ofensywne, bo na tę chwilę kogoś takiego w drugiej linii ekipy Tedesco brakuje. No chyba że Nabil Bentaleb w końcu ruszy dupę i zacznie coś grać.
Rozbita druga linia ma wpływ na to, jak funkcjonuje obrona Schalke. Młody trener preferuje bowiem ultradefensywne ustawienie za podwójną gardą, co w poprzednim sezonie budowało dodatkowe zasieki wokół Naldo i jego kompanów. Teraz te okopy zostały zakopane, a kolczasta siatka zwinięta, przez co odsłonięta defensywa popełnia kolejne błędy. Jeśli Tedesco odbuduje środek pola, od razu poprawi to jakość gry obronnej. Moim zdaniem Niemiec włoskiego pochodzenia powinien też zacząć grać odważniejszą piłkę, bardziej ofensywną. Jestem zwolennikiem tezy, którą rozwinę we wtorkowym felietonie, że toporna i brzydka piłka (Schalke, Stuttgart, Leicester... GKS Tychy) może funkcjonować, robić mnóstwo punktów, czego zespoły w nawiasie są dowodem. Ale potem przychodzi czas, w którym wszyscy zaczynają łapać się na tym, że taki futbol jest mało skomplikowany i stosunkowo nietrudny do pacyfikacji. Wydaje mi się, że z ekipą z Gelsenkirchen może być podobnie, tym bardziej, o czym wspomniałem, że teraz dojdzie w ich przypadku dodatkowy respekt, wynikający z ich wicemistrzostwa. Trzeba wymyślić nowe rozwiązania i tutaj swoją rolę musi odegrać Tedesco.
Ale najprawdopodobniej tego przełamania w ten weekend nie będzie. Bayern - czy trzeba dodawać coś więcej? Będzie to szczególny mecz dla Leona Goretzki, ponieważ wróci on na swój dawny stadion i nie zostanie tam pozytywnie przywitany. Fani Schalke mieli mu za złe to, że opuścił ich szeregi i odszedł do Bawarii, tak jak w przeszłości mieli za złe to samo Manuelowi Neuerowi. 23-letni Niemiec musi przygotować się na falę gwizdów, a niewykluczone, że będzie ją słyszał jeszcze przez kilka najbliższych wizyt na Veltins Arenie. Warto też dodać, że w drugą stronę poszedł wspomniany Rudy, Monachium zamienił na Gelsenkirchen, ale... na niego nikt nie będzie zwracał uwagi.
Co nas czeka w innych meczach 4. kolejki Bundesligi?
Stuttgart vs Fortuna Düsseldorf, piątek, 20:30
Przewidywane składy (za kickerem):
- Stuttgart: Zieler - Beck, Baumgartl, Pavard, Insua - Akolo, Ascacibar, Aogo, Gentner - Gonzalez, Gomez
- Fortuna: Rensing - Zimmer, Ayhan, Bodzek, Kamiński, Giesselmann - Zimmermann, Sobottka, Morales - Ducksch, Hennings
Dzisiaj wieczorem wszyscy fani śledzenia poczynań polskich piłkarzy powinni odpalić sobie to spotkanie. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują bowiem, że w linii obronnej Fortuny wystąpi dwóch Polaków: Adam Bodzek i Marcin Kamiński. Ten pierwszy prawie na pewno założy opaskę kapitańską, zaś dla tego drugiego będzie to występ szczególny. Reprezentant Polski jest przecież wypożyczony do Düsseldorfu właśnie ze Stuttgartu, więc na pewno będzie chciał utrzeć nosa działaczom i trenerowi, który wprost stwierdził, że dla 26-latka nie ma miejsca w jego kadrze. Beniaminek będzie niesiony zeszłotygodniową wygraną z Hoffenheim, a szanse będzie mógł też upatrywać w fatalnej formie VfB, który do tej pory zgromadził tylko jeden punkt. Niech przyjezdni klepną Stuttgartowi jaką gładką czwórkę i wywalą tego cholernego Tayfuna Korkuta!
Norymberga vs Hannover, sobota, 15:30
Przewidywane składy:
- Norymberga: Bredlow - Valentini, Margreitter, Mühl, Leibold - Fuchs, Petrak, Behrens - Kubo, Ishak, Misidjan
- Hannover: Esser - Sorg, Anton, Wimmer, Albornoz - Schwegler, Walace - Bebou, Haraguchi - Asano, Füllkrug
Jeśli ktoś uważa, że nie jest to jeden z najciekawszych meczów kolejki, to ma rację. Norymberga weszła w ten sezon słabiutko i tylko nonszalancji Werderu Brema może zawdzięczać fakt, że w poprzedniej kolejce jakimś cudem zremisowała 1:1. Mam takie wrażenie, że ustawienie 4-3-3 raczej im nie służy, bo zostawiają rywalom za dużo miejsca na rozgrywanie ataków, ale... przynajmniej nie ma stypy, jest weselej i istnieje większe prawdopodobieństwo, że coś będzie się działo na boisku. A jeśli na przeciwko stają tacy goście jak Ihlas Bebou, Genki Haraguchi czy Takuma Asano, to można oczekiwać dynamicznych i kombinacyjnych akcji. No, o Niklasie Füllkrugu też nie można zapominać, mimo że pasowałaby mu ksywa "Dzban". Goście będą faworytem tego spotkania, podoba mi się ich gra na początku tego sezonu i będę bardzo zawiedziony, jeśli nie zgarną kompletu punktów.
Wolfsburg vs Freiburg, sobota, 15:30
Przewidywane składy:
- Wolfsburg: Casteels - William, Knoche, Brooks, Roussillon - Arnold, Camacho, Gerhardt - Steffen, Weghorst, Brekalo
- Freiburg: Schowlow - Kübler, Gulde, Heintz, Günter - Haberer, Höfler - Frantz, Gondorf - Waldschmidt, Petersen
Tutaj z kolei oczekiwałbym wygranej po Wolfsburgu. Skoro tak zajebiście weszli w ten sezon, to niech udowodnią, jakie z nich kozaki, tym bardziej że Freiburg to najsłabsza drużyna z tych, z którymi się do tej pory mierzyli. Jak dla mnie SCF to drugi obok Norymbergi poważny kandydat do spadku, co udowadniają zresztą z meczu na mecz. Będziemy mogli na pewno spodziewać się na Volkswagen Arenie dużo walki, bo "Wilki" pod wodzą Bruno Labbadii zaczęły mocno gryźć, z kolei Freiburg pod wodzą Christiana Streicha jest jak maratończyk i nic, tylko by biegał. W ostatnich 10 meczach między tymi zespołami SCF udało się wygrać tylko raz, też na obiekcie w Wolfsburgu, tyle że wówczas ówczesnym gospodarzom nie powodziło się w życiu. Jeśli jutro fryburczykom uda się oszukać bukmacherów, to będzie to sympatyczna niespodzianka. Warto dodać, że w ciągu tygodnia z lekkimi problemami zdrowotnymi borykali się Nils Petersen, Jannik Haberer i Jerome Gondorf i choć co prawda nie powinno ich to wykluczyć z tego pojedynku, to może gdzieś okazać się tym decydującym detalem.
Augsburg vs Werder Brema, sobota, 15:30
Przypuszczane składy:
- Augsburg: Giefer - Schmid, Gouweleeuw, Hinteregger, Max - Khedira, Baier - Hahn, Koo, Richter - Gregoritsch
- Werder: Pavlenka - Gebre Selassie, Veljković, Moisander, Augustinsson - Bargfrede - Klaassen, Eggestein - Osako, Kruse, Kainz
Ciekawe, czy Martin Hinteregger zagra w tym spotkaniu... Ostatnio miał lekkie problemy zdrowotne, a oprócz tego bardzo prawdopodobne, że w czwartkowy wieczór zabalował tak, że do teraz leczy kaca, jeśli w ogóle skończył melanżować. Czemu? Bo RB Salzburg pokonał na wyjeździe RB Lipsk w derbach Red Bulla (czytaj o tym TUTAJ), a jak wiadomo austriacki stoper jest zażartym wrogiem bundesligowego rywala i najchętniej nasikałby im do głównego zbiornika z energetykiem. Prawdopodobnie. Więc wygrana jego rodaków, i przy okazji jego byłego klubu, jest dla niego wielkim rarytasem, stąd różnie może w jego przypadku być. A tak zupełnie na serio już mówiąc, Werder jest dla mnie faworytem tego pojedynku. Gra fajnie, gra dojrzale, ma lepszą kadrę i jedynie konsekwencji im do tej pory brakuje, bo z Hannoverem i Düsseldorfem tracili punkty jak frajerzy. Wypadałoby to więc poprawić, tym bardziej że bramkarz augsburczyków do niemieckiej elity na pewno nie należy, a dwa z trzech ostatnich wyjazdów do Bawarii kończyły się wygranymi bremeńczyków. Nie będzie kolejnego 1555!
Hertha Berlin vs Borussia Mönchengladbach, sobota, 15:30
Przewidywane składy:
- Hertha: Jarstein - Lazaro, Stark, Lustenberger, Plattenhardt - Maier - Kalou, Grujić, Duda, Dilrosun - Ibisević
- Gladbach: Sommer - Elvedi, Ginter, Jantschke, Wendt - Strobl - Johnson, Hoffmann, Neuhaus, Hazard - Plea
No i zrobił nam się z tego meczu taki mały hit. Obie drużyny mają po siedem punktów i grają naprawdę fajną piłkę, przy czym jest to większe zaskoczenie głównie w przypadku Herthy. W jej szeregach odpalił niesamowicie Ondrej Duda, o którym trener Pal Dardai powiedział w tygodniu tak: Nie rozumiem, jak może grać tak dobrze, gdy w Polsce jest łamana konstytucja. Ondrej Duda jest teraz pełny pewności siebie i jesteśmy szczęśliwi, że w końcu pokazuje swoje umiejętności. Zastanawia mnie w tej wypowiedzi tylko jedno - pewność siebie. Czyli że ten sam Słowak, który strzelał fochy Tomaszowi Ćwiąkale, bo śmiał go krytykować, przyjechał do Rajchu i spokorniał? No, proszę, proszę... Ale tak zupełnie bez ironii, gości obecnie wymiata w Bundeslidze, razem z 19-letnim Arne Maierem tworzy kapitalną parę środkowych pomocników w stolicy i można go tylko chwalić. Niech mu tylko sodówka nie uderzy do głowy, a dobrze wiemy, że z nim może być różnie.
Hoffenheim vs Borussia Dortmund, sobota, 15:30
Przewidywane składy:
- Hoffenheim: Baumann - Bicakcić, Vogt, Akpoguma - Grillitsch - Kaderabek, Grifo, Demirbay, Zuber - Kramarić, Joelinton
- Dortmund: Bürki - Piszczek, Akanji, Diallo, Schmelzer - Dahoud, Weigl, Witsel - Pulisic, Philipp, Reus
Jeden z hitów 4. kolejki Bundesligi i powiem Wam szczerze, że wydaje mi się, że najlepszy. Mecz Schalke z Bayernem, okej, wicemistrz vs mistrz, ale tam rezultat mimo wszystko chyba już znamy, nie? Natomiast tutaj? Trzecia i czwarta drużyna, reprezentanci Niemiec w Lidze Mistrzów, ekipy grające piłkę opartą na technice, kombinacjach, wymianie podań... To będzie się dobrze oglądać! Zresztą na pojedynki tych ekip rzadko kiedy możemy narzekać. W tygodniu rozpoczęły maraton grania co trzy dni, Borussia wymęczyła 1:0 z Club Brügge, grając w słabym stylu, a Hoffenheim po efektownym meczu zremisowało w Doniecku 2:2. Podopieczni Juliana Nagelsmanna (moja ulubiona fraza) nie zaczęli tego sezonu ligowego najlepiej, ale pojedynek na Ukrainie pokazał, że coś u nich drgnęło, tym bardziej że przecież Szachtar to byle ogórki nie są. Jednak jak tak oglądam TSG, to widzę, że ich największym mankamentem jest popełniająca błędy obrona. Havard Nordtveit na razie nie odpalił tak, jak w Borussii Mönchengladbach swego czasu, a Kevin Vogt, kapitan, jest w swoich interwencjach bardzo niepewny, choć paradoksalnie na boisku chodzi z nosem zadartym bardzo wysoko. Z przodu wygląda to okej, rozkręcają się, ale defensywa jest ich bolączką - i w poprzednim sezonie było podobnie. Z Dortmundem będą musieli grać na jeszcze większej koncentracji niż z Szachtarem, bo choć drużyna Luciena Favre'a jeszcze nie pokazuje pełni swoich możliwości, to kiedyś w końcu zagra taki mecz, że ręce same będą składały się do oklasków. A jeśli obrona Hoffenheim nie funkcjonuje jak należy, to aż sama prosi się o karę! W dodatku w BVB jest Paco Alcacer...
Schalke vs Bayern Monachium, sobota, 18:30
Przewidywane składy:
- Schalke: Fährmann - Sane, Naldo, Nastasić - Caligiuri, Rudy, Bentaleb, Schöpf - Di Santo, Burgstaller, Embolo
- Bayern: Neuer - Kimmich, Süle, Hummels, Alaba - Thiago, Goretzka - Gnabry, Müller, Ribery - Lewandowski
Bayer Leverkusen vs Mainz, niedziela, 15:30
Przewidywane składy:
- Bayer: Hradecky - Weiser, Tah, S. Bender, Wendell - Kohr, L. Bender - Volland, Havertz, Brandt - Alario
- Mainz: Müller - Brosinski, Bell, Niakhate, Caricol - Kunde, Baku, Gbamin - Onisiwo, Ujah, Quaison
Bayer, Bayer, Bayer... co z ciebie wyrośnie? Zero punktów, najgorsza defensywa w lidze i gra godna pożalenia się... Co prawda w czwartek, w meczu Ligi Europy przeciwko Ludogoretsowi Razgrad, "Aptekarze" zaprezentowali niesamowitą siłę charakteru, ponieważ po pół godzinie przegrywali już 0:2, lecz ostatecznie wygrali 3:2. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po utracie drugiej bramki zostawili za sobą całą tę kupę, która przylgnęła do nich w Bundeslidze i dominując przeciwnika, stwarzając wiele okazji do zdobycia gola, odwrócili losy spotkania. Wreszcie prawdziwym liderem zespołu był Julian Brandt, napędzający akcję za akcją, więc fajnie by było, jakby to samo pokazał w niedzielę. Mainz jednak nie jest łatwym przeciwnikiem, ma śweitną formę i jeszcze w tym sezonie nie przegrało. Na ich plus działa także fakt, że kicker awizuje w ich składzie Jeana-Philippe'a Gbamina, czyli prawdopodobnie największą gwiazdę tej ekipy, króla ich środka pola, w ostatnich kolejkach kontuzjowanego. Ale Leverkusen nie pozostaje dłużne, o nie. Prawdopodobnie na ławkę odeślą bowiem Aleksandara Dragovicia! Jeśli jednak Austriak zagra, to niech lepiej od razu dostanie czerwoną kartkę i przysłuży się tym samym zespołowi...
Eintracht Frankfurt vs RB Lipsk, niedziela, 18:00
Przewidywane składy:
- Eintracht: Trapp - da Costa, Abraham, N'Dicka, Tawatha - de Guzman, Torro - Müller, Gacinović, Kostić - Jović
- Lipsk: Gulacsi - Mukiele, Konate, Orban, Saracchi - Ilsanker, Demme - Forsberg, Kampl - Poulsen, Werner
Teraz czas na pucharowiczów-ligoeuropowiczów, u których również nie wszystko jest tak, jak być powinno. Eintracht co prawda pokonał w Marsylii Olympique, ale miał przy tym dosłownie więcej szczęścia niż rozumu (pomeczówkę Karola Sitarskiego czytajcie TUTAJ). Wyglądali źle, byli półkę niżej niż Francuzi, ale wygrali i to jeszcze w dziesiątkę, więc za charakter szacuneczek się należy! W końcu było czuć ducha Niko Kovaca. A nie można powiedzieć tego samego o Lipsku, który w fatalnym stylu przegrał u siebie 2:3 z bratem z Salzburga. Tylko cudowi i Bożej łasce zawdzięcza ekipa Ralfa Rangnicka to, że zdobyła te dwa gole i że w ogóle remisowała w tym spotkaniu, bo RasenBallsport był FA-TAL-NY. No, może oprócz końcówki. W lidze grają tak samo, nic się nie klei, dużo jest chaosu, niedokładności, brakuje pomysłu, a środek pola istnieje tylko teoretycznie. Gdzie następca Naby'ego Keity?! Trudno oczekiwać, aby po trzech dniach nagle jakimś cudem wyszli z kryzysu, bo tak źle Lipsk w Bundeslidze jeszcze chyba nie grał. I niech Wam się nie wydaje, że awizowanie do składu Timo Wernera (który z Salzburgiem nie grał) coś da, bo nie jest to piłkarz, będący w stanie wziąć ciężar gry drużyny na swoje barki - nie ta charakterystyka umiejętności. Faworyt? W moim przekonaniu Eintracht i mówię to świadomy tego, że frankfurtczycy również nie grają zbyt dobrze. Ale u nich przynajmniej obrona nie dostaje takich wylewów, jakie w RB stały się już normą.
[zobacz także: Spałem na stadionie! Jak to jest 4. liga, to nie mam pytań...]